4 stycznia 2013

Rozdział 9


   Odzyskała przytomność. Znajdowała się w chłodnym pomieszczeniu, wokół siebie słyszała dźwięk szpitalnej aparatury. Czuła ciepło w przedramionach. Po chwili zorientowała się, że w jej ciele tkwią igły, do ich końców przyczepione były przewody prowadzące do woreczków z krwią i pikających maszyn. Powoli otwarła ociężałe powieki. Jak przez mgłę widziała dużą salę. Plecami do niej stało dwóch mężczyzn, nachylających się przed monitorami komputerowymi. Na ekranach pojawiały się niezrozumiałe dla niej dane i wykresy.  Zawzięcie o czymś dyskutowali. Jednym z nich był Orochimaru, drugiego szarowłosego nie znała. Ostrożnie uniosła rękę do głowy. Na czole miała przymocowane mnóstwo ssawek i doczepionych do nich kabelków. Zaczęła je odrywać a obrazy na monitorach gasły. Mężczyźni gwałtownie odwrócili się w jej stronę i podeszli do łóżka.
   - Jak się czujesz? - Czarnowłosy wydawał się jakby lekko.. zatroskany?
   - W porządku - Jej głos był beznamiętny, a mina nie wyrażała niczego. Czuła pustkę. W jej głowie kłębiły się tylko niepotrzebne myśli i wspomnienia. Nie była zła, rozgoryczona, smutna czy wystraszona. Tak właściwie to.. nie czuła nic. Ani zaciekawienia obecną sytuacją, ani wściekłości na Orochimaru. Ani troski o stan zdrowia jej ukochanych przyjaciół z wioski. Bo nie było już w niej ani grama miłości. Nie mogła nawet powiedzieć, że interesowało ją to nagłe wyzbycie się uczuć. Wyszarpała z ciała igły i mijając milczących mężczyzn, podeszła do wielkiego lustra wiszącego na ścianie. Ze zwierciadła patrzyła na nią kompletnie nieznana dziewczyna. Twarz wyblakła, nie wyrażająca niczego, pusta i bezuczuciowa, jak twarz lalki. Podobieństwo to potęgowała burza czarnych jak smoła włosów i szkarłatne, zimne oczy. Czerwone ślady na czole po przyczepionych przewodach i szpitalna, długa, biała koszula. To ona? Wyglądała jak zjawa. Upiór z horroru. Gdyby czuła, pewnie teraz leżałaby na ziemi nieprzytomna, przerażona swoim nowym wyglądem. Ale ona tylko odwróciła się tyłem do lustra i wpatrzyła w stojących przed nią mężczyzn. Wyraz twarzy pozostał ten sam. Za to ich miny wyrażały ponurą satysfakcję, jakby stało się to czego się obawiali. Orochimaru przyzwał ją gestem ręki i nakazał usiąść na łóżku. Gdy wykonała polecenie, rozpoczął swój monolog:
   - Dziecko, to co zrobiłem ci kilka dni temu w Wiosce było niestety konieczne. Musiałem zdjąć z ciebie pieczęć którą naznaczyła cię starszyzna, a była ona tak skomplikowana i założona tak dawno temu, że prawdopodobieństwo powstania skutków ubocznych było olbrzymie. Te znaki na twoim ciele miały nie dopuścić do wyzwolenia się twojego prawdziwego oblicza, potężniejszego i bardziej złowrogiego niż to z którym żyłaś przez te wszystkie lata. Przy okazji zapieczętowali też dużą część twojej mocy, więc teraz po odzyskaniu jej będziesz musiała na nowo trenować, żeby nie wymknęła ci się spod kontroli. Bransoletka którą masz na ręce zawiera pieczęć tymczasową, utrzymującą twoją potęgę w ryzach. Nie wiedzieliśmy w jakim stanie się obudzisz, wiec wolałem nie ryzykować tego, że w napadzie szału rozwalisz naszą kryjówkę. - Nie doczekując się z jej strony żadnej reakcji na wypowiedziane słowa, kontynuował - Teraz opowiem ci o skutkach ubocznych. Pierwszym i najbardziej widocznym są trwałe zmiany w twoim wyglądzie. Są nieszkodliwe, po prostu tak zawsze wyglądała twoja mroczna strona. Drugim i jak wynika z badań, tymczasowym, jest brak wyczuwanych przez ciebie emocji, to reakcja obronna twojego organizmu. Kolejnym będą zmiany w twoim charakterze i zachowaniu gdy wrócą ci uczucia. Prawdopodobnie cała twoja psychika w pewnym stopniu ulegnie zmianie i.. - zawahał się i zmarszczył brwi - można powiedzieć że nie będziesz już najnormalniejszą osobą - pod  przeszywającym spojrzeniem czerwonych tęczówek postanowił najwyraźniej rozwinąć ten temat - nie martw się Dziecino, każdy z nas ma w sobie coś z szaleńca. – On miał z niego bardzo wiele. Jego uśmiech w założeniu miał być chyba pokrzepiający, ale o wiele lepiej wychodziły mu te diaboliczne, szydercze uśmieszki. - W każdym razie, wszystko wyjdzie z czasem. Jednym z najpoważniejszych problemów jest to, że nie tylko twój umysł bronił się przed zdjęciem pieczęci ale ciało również. Zablokowało wiele kanalików krwi i  jeśli nic z tym nie zrobimy szybko całe twoje ciało będzie niedokrwione, co prowadzi do bolesnej śmierci. Najłatwiejszym sposobem byłoby abyś ciągle była podłączona do kroplówki, która wtłaczałaby w ciebie potrzebną krew, ale jest to niepraktyczne rozwiązanie. Wpadliśmy więc na inny pomysł, może ci się na początku wydawać trochę drastyczny i obrzydliwy ale z czasem się przyzwyczaisz. Musisz po prostu dostarczyć do organizmu krew w jakikolwiek sposób. - Skinął na szarowłosego chłopaka, a on podszedł do stojącego pod ścianą stolika, po chwili wrócił i podał jej naczynie wypełnione po brzegi, gęstą, czerwoną substancją. W nozdrza uderzył ją charakterystyczny, metaliczny zapach. Spojrzała znad pucharu na mężczyzn. Na ich twarzach widniało oczekiwanie. Szarowłosy okularnik uśmiechnął się do niej zachęcająco. Głupota. Nie czuła wcale obrzydzenia. Przecież nic nie czuła. Podniosła naczynie do ust i upiła sporą część znajdującej się w nim krwi. Po całym jej ciele rozniosło się przyjemne ciepło. I tyle, nie zachciało jej się nagle wymiotować ani mdleć. Nawet jej smakowało. Orochimaru uśmiechnął się. Musiała chyba przyzwyczaić się do czułego sposobu w jaki się teraz do niej odnosi. Gdyby była wcześniejszą sobą, to zaśmiałaby się na tą myśl i byłaby szczęśliwa, że zasłużyła sobie na jego uczucie. Ale ona nie poczuła nic.
   - Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju - zwrócił się do niej okularnik - jestem Kabuto - skinęła głową i ruszyła za nim do wyjścia. Kryjówka miała długie, kręte, ciemne i odrobinę wilgotne korytarze. Łatwo można było się zgubić. Mijali mnóstwo zamkniętych drzwi, w końcu zatrzymali się przed odpowiednim pokojem. Kabuto przekręcił klucz w zamku i odsunął się, aby mogła wejść. Sypialnia była obszerna, skromnie ale gustownie urządzona. Wielkie łóżko, szafa, komoda, biurko, sofa i stolik. Drzwi po drugiej stronie prowadziły pewnie do łazienki. Ściany pomalowano na ciepły, brązowy odcień a podłoga, w odróżnieniu od tej kamiennej na korytarzu, była wyłożona panelami.
   - Powinnaś teraz odpocząć, jutro rano przyjdę po ciebie, zjemy śniadanie i oprowadzę cię po siedzibie. - Chyba oczekiwał jakiejś reakcji z jej strony.
   - Jak długo byłam nieprzytomna? - Zimny, pozbawiony emocji głos przeciął powietrze.
   - Dzisiaj minął tydzień. Stąd tyle niepożądanych skutków. Orochimaru-sama się martwił, mogło dojść nawet do śmierci mózgu. Ale na szczęście obudziłaś się księżniczko. Jutro zdejmiemy bransoletkę i rozpocznie się twój trening, teraz wypoczywaj.
Drzwi zamknęły się za nim z głuchym łoskotem a ją zalała nagła fala senności. Padła na miękkie łóżko i natychmiast zasnęła.

***
 
   Obudziło ją pukanie do drzwi, w pomieszczeniu nie było okien, więc nie mogła stwierdzić po pozycji słońca która jest godzina. Czuła chłód w całym ciele, jakby spędziła noc na mrozie. Zwlekła się z łóżka i otworzyła drzwi.
   - Dzień dobry – Kabuto przywitał ja z uśmiechem. W ręku trzymał puchar z krwią.
   - Hej, wejdź do środka, musisz chwile poczekać, dopiero wstałam. - Pomimo przyjaznej treści wypowiedzi, głos brzmiał nadal beznamiętnie.
   - Najpierw wypij. - Wcisnął jej w ręce naczynie i usiadł na sofie.
   W momencie gdy przełknęła pierwszy łyk, jej ciało ogrzało się, a ruchy stały się żywsze. Senność minęła. Krew działała znacznie lepiej niż kawa. Odstawiła puste naczynie na stół i skierowała się do szafy. Było w niej kilka ubrań, wyciągnęła krótkie czarne spodenki i granatowy podkoszulek. Udała się do łazienki. Była czysta i zadbana, urządzona w jasnych kolorach. Bardziej kojarzyła jej się z łazienką w domu przykładnej rodziny, niż taką znajdującą się w kryjówce największego wroga Kraju Ognia. Wzięła szybki, odprężający prysznic. Nie zważając na to, że cieknąca z jej ciała woda moczy podłogę, stanęła przed wielkim lustrem. Odwróciła się i przyjrzała swoim plecom, pieczęć zniknęła, pozostały tylko lekko zaczerwienione odbicia symboli. Podejrzewała, że za niedługo wyblakną. Wytarła się porządnie i włożyła wcześniej przygotowane ubranie. Z szafki koło lustra wzięła szczoteczkę do zębów, a potem grzebień. Rozczesane, lekko wilgotne, czarne włosy opadały aż za połowę pleców. Nie wzbudziło to w niej jednak żadnych emocji. Kiedyś pewnie zachwyciłaby się ich idealną gładkością i niepowtarzalnym kontrastem jaki tworzyły z bladą skórą. Na razie jednak nie powiązywała siebie, z czerwonookim lustrzanym odbiciem. Minie pewnie trochę czasu zanim przyzwyczai się do swojego nowego wyglądu. Wyszła z łazienki nie zwracając uwagi na sposób w jaki patrzył na nią Kabuto. Bądź co bądź była do tego przyzwyczajona, chociaż nie wzbudzało to w niej takiej irytacji lub rozbawienia jak kiedyś. Teraz było jej to obojętne. Chłopak wstał, odchrząknął i skierowali się do wyjścia. Przechodzili znowu plątaniną korytarzy, aż stanęli przed dwuskrzydłowymi drzwiami. Pchnęła je mocno i weszła pewnie do środka. Oczy czwórki osób siedzących przy stole zwróciły się w jej stronę, zdając sobie najwyraźniej sprawę z tego kim jest, wstali i skłonili przed nią głowy. Poznała w nich tą samą czwórkę która nałożyła na nią barierę.
   - Anayanno, to jest Tayuya, Sakon, Kidomaru i Jirobo. - Szarowłosy mówiąc wskazywał na poszczególne osoby, skinęła im głowa i usiadła przy stole. Kabuto zajął miejsce naprzeciwko niej przysuwając w ich stronę talerz z kanapkami i dwa kubki herbaty. Wziął do ręki kanapkę, a ona upiła łyk gorzkiego napoju.
   - Nie jesz?
   - Nie jadam zbyt często. - Zignorowała jego zdziwione spojrzenie.
   Czwórka siedząca obok nich dyskutowała o czymś, gwałtownie gestykulując rękami. Kabuto od czasu do czasu wtrącał się do ich rozmowy. Anayanna przez cały czas milczała. W końcu chłopak wstał, poszła w jego ślady i znowu zagłębili się w plątaninę korytarzy. Szli przez jakiś, aż w końcu zatrzymali się przed ciężkimi, mosiężnymi drzwiami. Otworzyły się opornie, z głośnym zgrzytem, gdy tylko wyciągnęła ku nim rękę. Pomieszczenie okazało się być olbrzymią jaskinią, przy jej drugim końcu było niewielkie jeziorko. Sklepienie i kamienne ściany ginęły w mroku. W środku nie znajdowało się nic szczególnego, ale wyczuła znajomą energie.
   - Tutaj będziemy trenować Dziecino. - Usłyszała zimny głos zwielokrotniony przez echo, tak że nie dało się określić z której strony dochodzi.
Z ciemności wyłoniła się dobrze znana sylwetka. Podszedł do niej i położył na chwile rękę na jej czarnowłosej głowie.
   - Zaczynajmy. - Mówiąc to odsunął się kilka kroków, a za jego przykładem poszedł Kabuto.
   Orochimaru złożył błyskawicznie dłońmi serie skomplikowanych pieczęci, a ona poczuła nagły ciężar na ręce. Oplatająca do tej pory jej nadgarstek, metalowa bransoleta zaczęła wibrować i świecić czerwonym promieniem. Całe jej ciało wypełniała olbrzymia energia, gdy łańcuch rozgrzał się tak mocno, że zaczął parzyć jej rękę, ogniwa puściły i metalowe oczka rozprysnęły się we wszystkie strony. Nie zwróciła jednak na to uwagi, bo została poderwana gwałtownie do góry, unosiła się w powietrzu, a z jej ciała wypływały niesamowite ilości mocy której nie mogła opanować. Nie bolało jej to jednak, ale w jakiś sposób ciążyło. Natężenie energii było tak mocne, że ściany jaskini trzęsły się, pojedyncze kamienie opadały z łoskotem na ziemie.
   - Zatrzymaj to. - Gdzieś przez resztki świadomości dotarł do niej spokojny głos Orochimaru.
   Z trudem zaczęła powstrzymać uciekającą z jej ciała energie. Czerwone światło otaczające przed chwilą całą jej sylwetkę zanikało. Siłą woli zamknęła w sobie szczelnie moc i nim się spostrzegła spadała szybko na ziemie. Zwinnie wylądowała na czterech kończynach, po chwili podnosząc się do pozycji stojącej. Wcześniej nawet nie zdawała sobie sprawy jak wiele jej siły było zapieczętowanej. Różnica była ogromna, więc teraz na nowo będzie musiała uczyć się nad nią panować. Oparła dłonie na kolanach, dysząc ciężko. Moc więziona w jej ciele ciążyła niesamowicie i ledwo powstrzymywała ją przed ponownym wydostaniem się. Zacisnęła zęby i  zwróciła wzrok w stronę widowni. Orochimaru wydawał się zadowolony, za to mina Kabuto wyrażała bezkresne zdziwienie. Jęknęła cicho ocierając pot z czoła, a z jej ciała wystrzelił czerwony promień. Nie miała już siły by go powstrzymywać. Czeka ją dużo pracy.

16 komentarzy:

  1. No nie mów mi tylko, że zrobisz z niej wampira...
    Wyrażenie "śmierć mózgu" jakoś nie trzyma się kupy. Normalny człowiek zwróci krew natychmiast, nawet jeśli jest tej samej grupy, z tego co się orientuję. A ona pije ją sobie niczym kofeinę xd Ja rozumiem, że jest genialna i ma świetne umiejętności - dobrze je wymyśliłaś - no ale bez przesady...
    Moooment. Jak już wcześniej była prawie nieśmiertelna, to teraz chyba podchodzi pod boginię.
    Pomyśl o tym trochę, bo jak tak dalej pójdzie, to zniszczy cały świat skinieniem ręki...
    Poza tym jest całkiem nieźle. Czasem jedynie mogłabyś zastąpić kilka słów innymi.
    Zobaczymy, co dalej wymyślisz ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. W moim odczuciu notka trochę krótka :<
    CHYBA, ale mogę się mylić/wymyślać jakieś bzdury :P
    no postać robi się nad wyraz idealna i silniejsza od wszystkich mieszkańców Konohy razem wziętych.
    Ogólnie mi się podobało :3 Jestem ciekawa co będzie dalej. Generalnie to podobają mi się takie sytuacje z wyzbyciem się uczuć - tak więc i tutaj to się sprawdza :3
    czekam na nekściora!
    Raikes

    OdpowiedzUsuń
  3. Skończyłam czytać opowiadanie i to dość szybko jak na mnie ;o Jestem leniem i 9 rozdziałów mi nie zajmuje tylko jeden dzień, ale pomysł był tak świetny, że mnie wciągnęło twoje opowiadanie.

    Umiejętności głównej bohaterki po prostu powalają na ziemię! Ciekawa jaka teraz będzie i jakie będą jej emocje.
    Mam nadzieję, że wena cię nie opuści i szybko zobaczę kolejny rozdział ;) + dodaję cię do obserwowanych.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, umiejętności to ona ma niesamowite. I jej wygląd... wyobrażam sobie ją. Nieźle, nieźle ^.^ Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, naprawdę twoje opo wciąga!
    Umiejętności Anayanny są zarąbiste, zarówno jak i wygląd i charakter.
    Podoba mi się sposób w jaki piszesz, naprawdę :)

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ważna informacja na blogu : http://daraku-tenshi.blogspot.com/
    zapraszam do zapoznania się.

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany, co ten sku(piiiiiiiip)yn z nią zrobił, tak się przyzwyczaiłam do tej słodkiej i uroczej Anayanny ;_;
    Ogólnie cholernie mi się podobało, jak zawsze z resztą <3
    mam nadzieję, że jeszcze się spotka z ludźmi z Konohy, powiedz, że tak *pada na kolana*... no i nie mogę się doczekać konfrontacji z moim ulubionym bohaterem, mister Uchihą xD
    No cóż, czekam niecierpliwie na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie to główna bohaterka jest trochę .. zbyt idealna. ._. Ja rozumiem, że jest silna i w ogóle - do tego nic nie mam, ale po prostu.. no .. Dla mnie to lekka przesada, ot co. No .. Ale to tylko moje zdanie.
    Ogólnie rzecz biorąc trzymasz bardzo dobry poziom, więc pracuj tak dalej. :3 Do zobaczenia w następnym rodziale!
    Życzę powodzenia w pisaniu i weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam serdecznie na NN „Bonus nr 2 „Zdradzona miłość część 2” na bloga: http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s.
      na przyszłość u mnie jest coś takiego jak SPAMOWNIK w rogu u góry strony.
      Tam zamieszcza się wszelkie informacje o nowościach.

      Usuń
  10. ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ PIERWSZY!
    http://is-always-better.blogspot.com/

    Pozdrawiam, Bellatrix.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na http://dra-sev-mione.blogspot.com/ pojawił się właśnie rozdział czwarty. Zapraszam do czytania - jeśli ciągle interesuje cię mój blog.

      Pozdrawiam, Bellatrix

      Usuń
  11. Ja się pytam, gdzie jest nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach, pomysłowe! Super opisałaś... Wszystko. Począwszy od przebudzenia Any, do uwolnienia mocy. Super ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Taki trochę Sasuke się z niej zrobił. Wszystko jest jej obojętne. Bez uczuć. Ehhh, szkoda.
    Moc Anayanny mnie zadziwia. Myślę, że teraz wszystko się wywróci do góry nogami i nie będzie już tak samo...Cholerny Orochimaru i Kabuto. No, ale pojawiła się Tayuya którą bardzo lubię. :) :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawy rozdział. Niesamowicie wszystko opisałaś! Bardzo podoba mi się zmiana Anayanny, chociaż ten brak emocji jest trochę przerażający :o
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Mile widziane wszelkie sugestie, pochwały, nagany i ogólnie Wasze opinie na temat bloga. Bardzo miło jest przeczytać, że ktoś docenia moją pracę i wyraża to w komentarzu, dlatego za każdą notkę szczerze dziękuję ;3