Odzyskała przytomność. Znajdowała się w chłodnym
pomieszczeniu, wokół siebie słyszała dźwięk szpitalnej aparatury. Czuła ciepło
w przedramionach. Po chwili zorientowała się, że w jej ciele tkwią igły, do ich końców
przyczepione były przewody prowadzące do woreczków z krwią i pikających maszyn.
Powoli otwarła ociężałe powieki. Jak przez mgłę widziała dużą salę.
Plecami do niej stało dwóch mężczyzn, nachylających się przed monitorami
komputerowymi. Na ekranach pojawiały się niezrozumiałe dla niej dane i
wykresy. Zawzięcie o czymś dyskutowali.
Jednym z nich był Orochimaru, drugiego szarowłosego nie znała. Ostrożnie uniosła
rękę do głowy. Na czole miała przymocowane mnóstwo ssawek i doczepionych do
nich kabelków. Zaczęła je odrywać a obrazy na monitorach gasły. Mężczyźni gwałtownie
odwrócili się w jej stronę i podeszli do łóżka.
- Jak się czujesz? - Czarnowłosy wydawał się
jakby lekko.. zatroskany?
- W porządku - Jej głos był beznamiętny, a
mina nie wyrażała niczego. Czuła pustkę. W jej głowie kłębiły się tylko
niepotrzebne myśli i wspomnienia. Nie była zła, rozgoryczona, smutna czy
wystraszona. Tak właściwie to.. nie czuła nic. Ani zaciekawienia obecną sytuacją,
ani wściekłości na Orochimaru. Ani troski o stan zdrowia jej ukochanych
przyjaciół z wioski. Bo nie było już w niej ani grama miłości. Nie mogła nawet powiedzieć, że interesowało ją to nagłe wyzbycie się uczuć. Wyszarpała z ciała igły i mijając
milczących mężczyzn, podeszła do wielkiego lustra wiszącego na ścianie. Ze
zwierciadła patrzyła na nią kompletnie nieznana dziewczyna. Twarz wyblakła, nie
wyrażająca niczego, pusta i bezuczuciowa, jak twarz lalki. Podobieństwo to potęgowała
burza czarnych jak smoła włosów i szkarłatne, zimne oczy. Czerwone ślady na
czole po przyczepionych przewodach i szpitalna, długa, biała koszula. To ona?
Wyglądała jak zjawa. Upiór z horroru. Gdyby czuła, pewnie teraz leżałaby na
ziemi nieprzytomna, przerażona swoim nowym wyglądem. Ale ona tylko odwróciła się
tyłem do lustra i wpatrzyła w stojących przed nią mężczyzn. Wyraz twarzy pozostał
ten sam. Za to ich miny wyrażały ponurą satysfakcję, jakby stało się to czego się
obawiali. Orochimaru przyzwał ją gestem ręki i nakazał usiąść na łóżku. Gdy wykonała
polecenie, rozpoczął swój monolog:
- Dziecko, to co zrobiłem ci kilka dni temu
w Wiosce było niestety konieczne. Musiałem zdjąć z ciebie pieczęć którą
naznaczyła cię starszyzna, a była ona tak skomplikowana i założona tak dawno
temu, że prawdopodobieństwo powstania skutków ubocznych było olbrzymie. Te znaki
na twoim ciele miały nie dopuścić do wyzwolenia się twojego prawdziwego
oblicza, potężniejszego i bardziej złowrogiego niż to z którym żyłaś przez te
wszystkie lata. Przy okazji zapieczętowali też dużą część twojej mocy, więc
teraz po odzyskaniu jej będziesz musiała na nowo trenować, żeby nie wymknęła ci się
spod kontroli. Bransoletka którą masz na ręce zawiera pieczęć tymczasową, utrzymującą
twoją potęgę w ryzach. Nie wiedzieliśmy w jakim stanie się obudzisz, wiec wolałem
nie ryzykować tego, że w napadzie szału rozwalisz naszą kryjówkę. - Nie doczekując
się z jej strony żadnej reakcji na wypowiedziane słowa, kontynuował - Teraz
opowiem ci o skutkach ubocznych. Pierwszym i najbardziej widocznym są trwałe
zmiany w twoim wyglądzie. Są nieszkodliwe, po prostu tak zawsze wyglądała twoja
mroczna strona. Drugim i jak wynika z badań, tymczasowym, jest brak wyczuwanych
przez ciebie emocji, to reakcja obronna twojego organizmu. Kolejnym będą zmiany
w twoim charakterze i zachowaniu gdy wrócą ci uczucia. Prawdopodobnie cała
twoja psychika w pewnym stopniu ulegnie zmianie i.. - zawahał się i zmarszczył
brwi - można powiedzieć że nie będziesz już najnormalniejszą osobą - pod przeszywającym spojrzeniem czerwonych tęczówek
postanowił najwyraźniej rozwinąć ten temat - nie martw się Dziecino, każdy z nas
ma w sobie coś z szaleńca. – On miał z niego bardzo wiele. Jego uśmiech w
założeniu miał być chyba pokrzepiający, ale o wiele lepiej wychodziły mu te
diaboliczne, szydercze uśmieszki. - W każdym razie, wszystko wyjdzie z czasem.
Jednym z najpoważniejszych problemów jest to, że nie tylko twój umysł bronił się
przed zdjęciem pieczęci ale ciało również. Zablokowało wiele kanalików krwi
i jeśli nic z tym nie zrobimy szybko całe
twoje ciało będzie niedokrwione, co prowadzi do bolesnej śmierci. Najłatwiejszym
sposobem byłoby abyś ciągle była podłączona do kroplówki, która wtłaczałaby w
ciebie potrzebną krew, ale jest to niepraktyczne rozwiązanie. Wpadliśmy więc na
inny pomysł, może ci się na początku wydawać trochę drastyczny i obrzydliwy ale
z czasem się przyzwyczaisz. Musisz po prostu dostarczyć do organizmu krew w
jakikolwiek sposób. - Skinął na szarowłosego chłopaka, a on podszedł do stojącego
pod ścianą stolika, po chwili wrócił i podał jej naczynie wypełnione po brzegi,
gęstą, czerwoną substancją. W nozdrza uderzył ją charakterystyczny, metaliczny
zapach. Spojrzała znad pucharu na mężczyzn. Na ich twarzach widniało
oczekiwanie. Szarowłosy okularnik uśmiechnął się do niej zachęcająco. Głupota.
Nie czuła wcale obrzydzenia. Przecież nic nie czuła. Podniosła naczynie do ust
i upiła sporą część znajdującej się w nim krwi. Po całym jej ciele rozniosło się
przyjemne ciepło. I tyle, nie zachciało jej się nagle wymiotować ani mdleć.
Nawet jej smakowało. Orochimaru uśmiechnął się. Musiała chyba przyzwyczaić się
do czułego sposobu w jaki się teraz do niej odnosi. Gdyby była wcześniejszą sobą, to zaśmiałaby się na tą myśl i byłaby szczęśliwa, że zasłużyła sobie na jego
uczucie. Ale ona nie poczuła nic.
- Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju - zwrócił
się do niej okularnik - jestem Kabuto - skinęła głową i ruszyła za nim do wyjścia.
Kryjówka miała długie, kręte, ciemne i odrobinę wilgotne korytarze. Łatwo można
było się zgubić. Mijali mnóstwo zamkniętych drzwi, w końcu zatrzymali się przed
odpowiednim pokojem. Kabuto przekręcił klucz w zamku i odsunął się, aby mogła wejść.
Sypialnia była obszerna, skromnie ale gustownie urządzona. Wielkie łóżko,
szafa, komoda, biurko, sofa i stolik. Drzwi po drugiej stronie prowadziły
pewnie do łazienki. Ściany pomalowano na ciepły, brązowy odcień a podłoga, w odróżnieniu
od tej kamiennej na korytarzu, była wyłożona panelami.
- Powinnaś teraz odpocząć, jutro rano przyjdę
po ciebie, zjemy śniadanie i oprowadzę cię po siedzibie. - Chyba oczekiwał jakiejś
reakcji z jej strony.
- Jak długo byłam nieprzytomna? - Zimny,
pozbawiony emocji głos przeciął powietrze.
- Dzisiaj minął tydzień. Stąd tyle niepożądanych
skutków. Orochimaru-sama się martwił, mogło dojść nawet do śmierci mózgu. Ale na
szczęście obudziłaś się księżniczko. Jutro zdejmiemy bransoletkę i rozpocznie się
twój trening, teraz wypoczywaj.
Drzwi zamknęły się za nim z głuchym łoskotem
a ją zalała nagła fala senności. Padła na miękkie łóżko i natychmiast zasnęła.
***
Obudziło ją pukanie do drzwi, w
pomieszczeniu nie było okien, więc nie mogła stwierdzić po pozycji słońca która
jest godzina. Czuła chłód w całym ciele, jakby spędziła noc na mrozie. Zwlekła się
z łóżka i otworzyła drzwi.
- Dzień dobry – Kabuto przywitał ja z
uśmiechem. W ręku trzymał puchar z krwią.
- Hej, wejdź do środka, musisz chwile poczekać,
dopiero wstałam. - Pomimo przyjaznej treści wypowiedzi, głos brzmiał nadal beznamiętnie.
- Najpierw wypij. - Wcisnął jej w ręce
naczynie i usiadł na sofie.
W momencie gdy przełknęła pierwszy łyk, jej ciało
ogrzało się, a ruchy stały się żywsze. Senność minęła. Krew działała znacznie
lepiej niż kawa. Odstawiła puste naczynie na stół i skierowała się do szafy. Było
w niej kilka ubrań, wyciągnęła krótkie czarne spodenki i granatowy podkoszulek.
Udała się do łazienki. Była czysta i zadbana, urządzona w jasnych kolorach.
Bardziej kojarzyła jej się z łazienką w domu przykładnej rodziny, niż taką znajdującą
się w kryjówce największego wroga Kraju Ognia. Wzięła szybki, odprężający
prysznic. Nie zważając na to, że cieknąca z jej ciała woda moczy podłogę, stanęła
przed wielkim lustrem. Odwróciła się i przyjrzała swoim plecom, pieczęć zniknęła,
pozostały tylko lekko zaczerwienione odbicia symboli. Podejrzewała, że za niedługo
wyblakną. Wytarła się porządnie i włożyła wcześniej przygotowane ubranie. Z
szafki koło lustra wzięła szczoteczkę do zębów, a potem grzebień. Rozczesane,
lekko wilgotne, czarne włosy opadały aż za połowę pleców. Nie wzbudziło to w
niej jednak żadnych emocji. Kiedyś pewnie zachwyciłaby się ich idealną gładkością
i niepowtarzalnym kontrastem jaki tworzyły z bladą skórą. Na razie jednak nie
powiązywała siebie, z czerwonookim lustrzanym odbiciem. Minie pewnie trochę czasu
zanim przyzwyczai się do swojego nowego wyglądu. Wyszła z łazienki nie zwracając
uwagi na sposób w jaki patrzył na nią Kabuto. Bądź co bądź była do tego przyzwyczajona,
chociaż nie wzbudzało to w niej takiej irytacji lub rozbawienia jak kiedyś.
Teraz było jej to obojętne. Chłopak wstał, odchrząknął i skierowali się do wyjścia.
Przechodzili znowu plątaniną korytarzy, aż stanęli przed dwuskrzydłowymi
drzwiami. Pchnęła je mocno i weszła pewnie do środka. Oczy czwórki osób siedzących
przy stole zwróciły się w jej stronę, zdając sobie najwyraźniej sprawę z tego
kim jest, wstali i skłonili przed nią głowy. Poznała w nich tą samą czwórkę która
nałożyła na nią barierę.
- Anayanno, to jest Tayuya, Sakon, Kidomaru
i Jirobo. - Szarowłosy mówiąc wskazywał na poszczególne osoby, skinęła im głowa
i usiadła przy stole. Kabuto zajął miejsce naprzeciwko niej przysuwając w ich stronę
talerz z kanapkami i dwa kubki herbaty. Wziął do ręki kanapkę, a ona upiła łyk
gorzkiego napoju.
- Nie jesz?
- Nie jadam zbyt często. - Zignorowała jego
zdziwione spojrzenie.
Czwórka siedząca obok nich dyskutowała o czymś,
gwałtownie gestykulując rękami. Kabuto od czasu do czasu wtrącał się do ich
rozmowy. Anayanna przez cały czas milczała. W końcu chłopak wstał, poszła w
jego ślady i znowu zagłębili się w plątaninę korytarzy. Szli przez jakiś, aż w
końcu zatrzymali się przed ciężkimi, mosiężnymi drzwiami. Otworzyły się opornie, z głośnym zgrzytem, gdy tylko wyciągnęła ku nim rękę. Pomieszczenie okazało się być olbrzymią jaskinią, przy jej drugim końcu było niewielkie jeziorko. Sklepienie
i kamienne ściany ginęły w mroku. W środku nie znajdowało się nic szczególnego, ale wyczuła znajomą energie.
- Tutaj będziemy trenować Dziecino. - Usłyszała
zimny głos zwielokrotniony przez echo, tak że nie dało się określić z której
strony dochodzi.
Z ciemności wyłoniła się dobrze znana sylwetka.
Podszedł do niej i położył na chwile rękę na jej czarnowłosej głowie.
- Zaczynajmy. - Mówiąc to odsunął się kilka kroków, a za jego przykładem poszedł Kabuto.
Orochimaru złożył błyskawicznie dłońmi serie
skomplikowanych pieczęci, a ona poczuła nagły ciężar na ręce. Oplatająca do tej
pory jej nadgarstek, metalowa bransoleta zaczęła wibrować i świecić czerwonym
promieniem. Całe jej ciało wypełniała olbrzymia energia, gdy łańcuch rozgrzał
się tak mocno, że zaczął parzyć jej rękę, ogniwa puściły i metalowe oczka rozprysnęły
się we wszystkie strony. Nie zwróciła jednak na to uwagi, bo została poderwana gwałtownie
do góry, unosiła się w powietrzu, a z jej ciała wypływały niesamowite ilości
mocy której nie mogła opanować. Nie bolało jej to jednak, ale w jakiś sposób ciążyło.
Natężenie energii było tak mocne, że ściany jaskini trzęsły się, pojedyncze
kamienie opadały z łoskotem na ziemie.
- Zatrzymaj to. - Gdzieś przez resztki świadomości
dotarł do niej spokojny głos Orochimaru.
Z trudem zaczęła powstrzymać uciekającą z
jej ciała energie. Czerwone światło otaczające przed chwilą całą jej sylwetkę zanikało.
Siłą woli zamknęła w sobie szczelnie moc i nim się spostrzegła spadała szybko
na ziemie. Zwinnie wylądowała na czterech kończynach, po chwili podnosząc się do
pozycji stojącej. Wcześniej nawet nie zdawała sobie sprawy jak wiele jej siły było
zapieczętowanej. Różnica była ogromna, więc teraz na nowo będzie musiała uczyć się
nad nią panować. Oparła dłonie na kolanach, dysząc ciężko. Moc więziona w jej
ciele ciążyła niesamowicie i ledwo powstrzymywała ją przed ponownym wydostaniem
się. Zacisnęła zęby i zwróciła wzrok w stronę
widowni. Orochimaru wydawał się zadowolony, za to mina Kabuto wyrażała
bezkresne zdziwienie. Jęknęła cicho ocierając pot z czoła, a z jej ciała
wystrzelił czerwony promień. Nie miała już siły by go powstrzymywać. Czeka ją
dużo pracy.
No nie mów mi tylko, że zrobisz z niej wampira...
OdpowiedzUsuńWyrażenie "śmierć mózgu" jakoś nie trzyma się kupy. Normalny człowiek zwróci krew natychmiast, nawet jeśli jest tej samej grupy, z tego co się orientuję. A ona pije ją sobie niczym kofeinę xd Ja rozumiem, że jest genialna i ma świetne umiejętności - dobrze je wymyśliłaś - no ale bez przesady...
Moooment. Jak już wcześniej była prawie nieśmiertelna, to teraz chyba podchodzi pod boginię.
Pomyśl o tym trochę, bo jak tak dalej pójdzie, to zniszczy cały świat skinieniem ręki...
Poza tym jest całkiem nieźle. Czasem jedynie mogłabyś zastąpić kilka słów innymi.
Zobaczymy, co dalej wymyślisz ;)
Pozdrawiam
W moim odczuciu notka trochę krótka :<
OdpowiedzUsuńCHYBA, ale mogę się mylić/wymyślać jakieś bzdury :P
no postać robi się nad wyraz idealna i silniejsza od wszystkich mieszkańców Konohy razem wziętych.
Ogólnie mi się podobało :3 Jestem ciekawa co będzie dalej. Generalnie to podobają mi się takie sytuacje z wyzbyciem się uczuć - tak więc i tutaj to się sprawdza :3
czekam na nekściora!
Raikes
Skończyłam czytać opowiadanie i to dość szybko jak na mnie ;o Jestem leniem i 9 rozdziałów mi nie zajmuje tylko jeden dzień, ale pomysł był tak świetny, że mnie wciągnęło twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńUmiejętności głównej bohaterki po prostu powalają na ziemię! Ciekawa jaka teraz będzie i jakie będą jej emocje.
Mam nadzieję, że wena cię nie opuści i szybko zobaczę kolejny rozdział ;) + dodaję cię do obserwowanych.
No, umiejętności to ona ma niesamowite. I jej wygląd... wyobrażam sobie ją. Nieźle, nieźle ^.^ Czekam na next!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę twoje opo wciąga!
OdpowiedzUsuńUmiejętności Anayanny są zarąbiste, zarówno jak i wygląd i charakter.
Podoba mi się sposób w jaki piszesz, naprawdę :)
Pozdrawiam i życzę weny!
Ważna informacja na blogu : http://daraku-tenshi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam do zapoznania się.
O rany, co ten sku(piiiiiiiip)yn z nią zrobił, tak się przyzwyczaiłam do tej słodkiej i uroczej Anayanny ;_;
OdpowiedzUsuńOgólnie cholernie mi się podobało, jak zawsze z resztą <3
mam nadzieję, że jeszcze się spotka z ludźmi z Konohy, powiedz, że tak *pada na kolana*... no i nie mogę się doczekać konfrontacji z moim ulubionym bohaterem, mister Uchihą xD
No cóż, czekam niecierpliwie na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie ;*
Jak dla mnie to główna bohaterka jest trochę .. zbyt idealna. ._. Ja rozumiem, że jest silna i w ogóle - do tego nic nie mam, ale po prostu.. no .. Dla mnie to lekka przesada, ot co. No .. Ale to tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorąc trzymasz bardzo dobry poziom, więc pracuj tak dalej. :3 Do zobaczenia w następnym rodziale!
Życzę powodzenia w pisaniu i weny! <3
Zapraszam serdecznie na NN „Bonus nr 2 „Zdradzona miłość część 2” na bloga: http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńp.s.
Usuńna przyszłość u mnie jest coś takiego jak SPAMOWNIK w rogu u góry strony.
Tam zamieszcza się wszelkie informacje o nowościach.
ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ PIERWSZY!
OdpowiedzUsuńhttp://is-always-better.blogspot.com/
Pozdrawiam, Bellatrix.
Na http://dra-sev-mione.blogspot.com/ pojawił się właśnie rozdział czwarty. Zapraszam do czytania - jeśli ciągle interesuje cię mój blog.
UsuńPozdrawiam, Bellatrix
Ja się pytam, gdzie jest nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńAch, pomysłowe! Super opisałaś... Wszystko. Począwszy od przebudzenia Any, do uwolnienia mocy. Super ;)
OdpowiedzUsuńTaki trochę Sasuke się z niej zrobił. Wszystko jest jej obojętne. Bez uczuć. Ehhh, szkoda.
OdpowiedzUsuńMoc Anayanny mnie zadziwia. Myślę, że teraz wszystko się wywróci do góry nogami i nie będzie już tak samo...Cholerny Orochimaru i Kabuto. No, ale pojawiła się Tayuya którą bardzo lubię. :) :D
Ciekawy rozdział. Niesamowicie wszystko opisałaś! Bardzo podoba mi się zmiana Anayanny, chociaż ten brak emocji jest trochę przerażający :o
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)