Koniecznie polecam tą nutę do słuchania w trakcie rozdziału:
Powtarzajcie ją nawet miliard razy, w trakcie czytania całego tekstu
bo nadaje genialny klimat.
Zapraszam!
- Otwórz oczy.. – kolejny raz potrząsnął jej ramiona, poklepał po policzku. Nic. – Do cholery, wstawaj.. – pochylił się i dostarczył do jej płuc następną dawkę powietrza, ale ani drgnęła. – Kurwa wariatko, zostawiasz mnie w takim momencie?! - Trzydzieści uciśnięć dwa wdechy. – OBUDŹ SIĘ!
Trzydzieści uciśnięć.
Dwa wdechy.
Desperackie potrząśnięcie całą jej sylwetką.
Z braku innego pomysłu, silny cios w policzek.
- OTWIERAJ OCZY KURWA!
Potem lewo zdążył się odsunąć, bo gwałtownie zaczerpnęła
powietrza, wytrzeszczyła oczy i podniosła do siadu, chwytając za gardło.
Pochyliła się do przodu, kiedy z jej ust wypłynęła spora ilość wody. Poklepał
ją po plecach, widząc jak kaszle i się krztusi. W końcu odetchnęła łapczywie
kilka razy i spojrzała na niego dużymi, przekrwionymi oczami.
Jej twarz była prawie biała, cała poobijana. Drżące wargi
fioletowawe, a włosy tworzyły dookoła głowy postrzępioną, czarną aureolę.
Wyglądała na jeszcze bardziej szaloną niż zwykle, co go odrobinę dziwiło.
Uniosła do góry dłoń o długich paznokciach. Czarny lakier w
wielu miejscach odpadł, bo na Jashina nie
czarujmy, się, kto maluje paznokcie na misje? Przyłożyła rękę do
zaczerwienionego policzka. Odbicie jego dłoni widowiskowo kontrastowało z jej
bladą skórą.
Spodziewał się krzyku, przekleństw, gróźb, lub w
ostateczności rękoczynów. Ale ona uśmiechnęła się lekko, z wdzięcznością, co
paradoksalnie pogłębiło czające się w jej twarzy szaleństwo.
- Dziękuję.
Nie czekając na jego odpowiedź wstała i rozejrzała się po
cmentarzysku, mokra suknia lepiła jej się do ciała, włosy przylgnęły do skóry.
Hidan również się wyprostował, przy okazji krzywiąc i łapiąc za klatkę
piersiową. Był prawie pewien, że przy upadku na ścianę złamał kilka żeber i
przy okazji jeszcze bardziej pogorszył uszkodzenia, gdy bez zastanowienia
skoczył za Anayanną do wody.
- Gdzie on jest?
Zanim zdążył chociażby otworzyć usta, dookoła nich rozniósł
się ponury, złowieszczy śmiech. Mgła zgęstniała i zawirowała.
- Czekał cały ten czas aż odzyskam przytomność? – spytała,
trochę z niedowierzaniem.
- Skurwiel – wysyczał Hidan przez zaciśnięte zęby. – Bawi
się z nami..
Nagle przed nimi pojawiła się drobna postać. Chłopiec
odwrócił się na pięcie, a obszerne czarne szaty zawirowały wokół niego.
Spojrzał na nich z dołu swoimi wirującymi, szarymi ślepiami i obnażył kły.
Ściekała z nich gęsta, czarna wydzielina. Oblizał lubieżnie pozbawione warg
usta, jego język był długi, rozdwojony przy końcach. Zastrzygł długimi, ostrymi
uszami i uśmiechnął się szeroko. Anayanna pomyślała, że tak musi wyglądać Śmierć.
A ona jeszcze nie chciała umierać.
Rzuciła się do przodu, ignorując ciągłe pieczenie w gardle,
płucach i przełyku. Jej dłoń rozjarzyła się czerwonym płomieniem na sekundę
przed spotkaniem jego brzucha. Przeszła przez nią jak przez powietrze, nie
wyrządzając przy okazji żadnych szkód. Demon machnął jęzorem i zaśmiał się,
łapiąc ją za rękę gdy próbowała odskoczyć. Hidan w tym czasie okrążył go i
skoczył na niego wymachując kosą. Macka mgły jednym uderzeniem zmiotła go w bok.
Demon nawet nie zerknął na swojego drugiego przeciwnika. Anayanna, desperacko
próbując wyrwać się z żelaznego uścisku, widziała jak mięli językiem wewnątrz
ust. Kiedy je otworzył, ściekała z niego obficie, czarna ciecz.
Czuła jej dziwny zapach, nie kojarzący jej się z niczym, ale
zwiastujący coś złego.
Próbowała go kopnąć, ale jej noga przemknęła przez nicość.
Aktywowała moc, ale nie poparzyła demona. Odruchowo zacisnęła oczy, gdy jego
ohydny język zbliżył się do jej twarzy. Szarpnęła się w bok, ale nic to nie
dało i następnym co poczuła był lepki dotyk na policzku. A chwilę później ból
jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła.
Ktoś krzyczał, ale nie zdawała sobie sprawy z tego, że krzyk
wydobywa się z jej własnego gardła.
Drżącymi dłońmi dotknęła twarzy, a oprócz mnóstwa krwi,
wyczuła jeszcze odchodzącą płatami skórę i żywe mięso. Krzyczała.
- Shhhhh..
Ból atakował ją z każdej strony, wdzierał się do jej mózgu i
nie pozwalał myśleć o niczym innym. Nie widziała, nie słyszała, nie czuła nic
poza nim. Gdzieś w odległych zakątkach jej umysłu było jeszcze przerażenie i
obrzydzenie.
- Shhhhhhhh..
Delikatny dotyk na ramieniu uwolnił ją od bólu. Nadal go
czuła, ale nie skupiała się na nim, całą siłą woli kierując myśli na ten
gwałtowny bodziec. Dotyk był ciepły. Nie parzący i rozrywający, jak ten na
twarzy. Był przyjemnie, lekko ciepły. Czuła go jeszcze wyraźniej, przez
przemoczone ubranie.
- ...yszysz mnie? Skup
się.. – głos był dziwnie odległy, ale z każdym momentem wyraźniejszy,
znajomy. - Nie musisz tego czuć, wystarczy, że włączysz obronę, słyszysz? Ana,
słuchasz mnie..?
Obrona? Dotyk z
jednego ramienia przeniósł się na dłoń i dopiero wtedy zorientowała się, że
podnosiła ją do twarzy.
- Ana do cholery, skup się! Zrób tą sztuczkę i wszystko się
zagoi, nie ma czasu, wariatko ogarnij się w końcu..
Hidan.
No tak. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że cienka,
niewidoczna warstwa mocy, pokrywająca zwykle jej ciało, jest aktualnie dezaktywowana.
Całą siłę skupiła w rękach, pragnąc jak najbardziej zranić demona, zapominając
zupełnie o obronie własnego ciała. Wyciszyła się, odepchnęła panikę i ból i
skupiła, poruszając w sobie tą delikatną strunę, która w sekundę włączy jej
wybawienie.
Jedno uderzenie serca, kolejne i po jej ciele zaczęło
roznosić się dobre ciepło,
przynoszące ze sobą ukojenie.
Nie krył ulgi, widząc jak drobne ranki na jej skórze
stopniowo zaczynają znikać. Leżała na ziemi, z liśćmi we włosach, efekcie
spazmatycznego rzucania się z bólu. Wyraz udręki z jej twarzy w końcu zniknął,
zastąpiony przed spokój, wyglądała teraz na pogrążoną w śnie. Ale dobrze
wiedział, że jest przytomna. Jej palce nerwowo drgały, a klatka piersiowa
unosiła się odrobinę za szybko. Zaciskała mocniej oczy. Niecierpliwie oczekiwała
zagojenia rany na policzku, a i on poczuł się lepiej, gdy świeża skóra
przykryła wreszcie bielmo wystającej kości.
Podniosła się do siadu, po raz kolejny tego dnia. Z nim u
boku, zawdzięczając mu życie. Tym razem nie podziękowała. Spojrzała na niego
łagodnie, po czym wstała, wyciągając w jego stronę rękę.
- Czemu za każdym razem dajesz nam szanse na pozbieranie
się? - spytał Hidan, gdy przed nimi
ponownie zmaterializowała się sylwetka chłopca.
- Żeby nie było nudno
– wysyczał tym zmutowanym, diabolicznym głosem, od którego cierpła skóra. Był
rozbawiony.
Przeniósł wzrok na coś za ich plecami, a jego usta
błyskawicznie rozciągnęły się w paskudnym, pełnym satysfakcji uśmiechu.
- Wreszcie..
To mogła być tylko głupia sztuczka, ale Anayanna i Hidan i
tak odruchowo odwrócili się w tył. I zamarli.
W ich stronę, miedzy nagrobkami i pojedycznymi drzewami,
szedł cały tłum ludzi. Niektórym brakowało którejś z kończyn, ktoś inny miał
paskudną, ciągle krwawiącą ranę na brzuchu. Śmiertelną.
- Co kurwa.. – wymamrotał Hidan, automatycznie cofając się w
tył.
Anayanna w kompletnym szoku dostrzegła mężczyznę ze smętnymi
resztkami kręgosłupa wystającymi z pleców i był to przecież ten sam, któremu
pogruchotała wszystkie kości mocnymi uderzeniami.
- Co im zrobiłeś?! – wrzasnęła patrząc przez ramię na
demona. Tłum ludzi zmierzający w ich stronę składał się z mieszkańców wioski,
których wybili co do jednego, zaledwie kilkanaście minut temu.
Demon zaniósł się potwornym, jazgotliwym śmiechem.
- Co im zrobiłem?
– powtórzył z wyraźnym rozbawieniem. – A
czy to ważne? Mogłem zrobić cokolwiek, bo są moi. Wziąłem ich sobie, a ich
bezwzględnym obowiązkiem jest spełnienie każdego mojego rozkazu. Śmierć nie
jest żadną wymówką, ani tym bardziej przeszkodą.
Anayanna zabijała już wielokrotnie. Nie czuła najmniejszych
wyrzutów sumienia, bo jej moralność uległa autodestrukcji podczas usuwania
pieczęci. Zabijała więc, wyjątkowo okrutnie i brutalnie, a sprawiało jej to
niebywałą przyjemność. Zabijała z nudów, ze złości, z radości, z rozkazu
Lidera. I nie miała nic przeciwko temu. Ale nawet jej, tak obrzydliwie zepsutej
osobie, wykorzystywanie zmarłych wydało się dogłębnie złe. Swoje życie przeżyli,
możliwie, że jego koniec nie był zbyt chlubny, przyszedł za wcześnie, za
boleśnie i z ręki niewłaściwej, niesprawiedliwie wybranej osoby. Ale po śmierci
powinien być już tylko spokój i nicość.
- Jak? – charczący, zduszony głos Hidana udowodnił jej, że
nie jest sama w swoich gorzkich przemyśleniach.
- Uczyniłem ich odpornymi
na ból.. Co z tego, że mają rany które w normalnych okolicznościach zabiłyby w
przeciągu kilku sekund..? Oni tego nie czują, nie myślą samodzielnie, ich ruchy
są dokładnie zaplanowane przeze mnie. Nie mają wyboru – demon nie krył
uciechy, był wręcz obrzydliwie ucieszony.
Hidan zerknął w bok, napotykając od razu spojrzenie
Anayanny.
W tym czasie mieszkańcy wioski dotarli już do nich i nie
mieli innego wyboru. Odparli pierwszy atak, okaleczonych, żyjących trupów. Hidan
wbił kosę w brzuch jakiejś kobiety, ale pomimo nowej dawki krwi, nie przyniosło
to większych efektów. Jej twarz wykrzywiała się diabelsko, gdy wyciągała w jego
stronę poranione ręce. Anayanna odcięła nogę zbliżającego się mężczyzny, upadł
na ziemię, po sekundzie się podnosząc i pełznąc w jej stronę, z ponurą
determinacją.
- Odcinaj głowy – było jedyną radą i jedynym sposobem na
pokonanie przeciwników.
***
Deszcz znowu zaczął padać, gdy stali na środku cmentarzyska,
wpatrując się w niebo. Pod ich stopami walały się szczątki ciał, każde bez
głowy. Szarawe, wirujące ślepia zniknęły z umęczonych twarzy, ustępując
miejsca, zwykłym oczom, których właścicielami byli ludzie przed opętaniem przez
demona. Niektóre były duże, inne mniejsze. Skośne, szerokie, brązowe,
niebieskie czy zielone. Wszystkie bez zmiennie utkwione były w niebie, puste i
martwe.
Anayanna nigdy wcześniej nie miała tak wielkiej potrzeby
wypłakania się, a jednocześnie ani jedna łza nie chciała spłynąć po jej
policzku. Bezwzględna morderczyni, która
żałuje swoich ofiar.
Hidan spuścił wzrok, chwytając dziewczynę za rękę i
wyciągając ją z kręgu ofiar. Przeszli kilkanaście metrów i zatrzymali się na
czystym terenie, miedzy mauzoleum a jeziorem.
- Wyłaź skurwielu, chce cię zabić i mieć to już wszystko za
sobą! – wrzasnęła Anayanna w przestrzeń, a jej głos był odrobinę słabszy niż
zamierzała.
Nie musiała długo czekać na reakcję. Ale zamiast uformować
się z mgły, demon wyszedł z wnętrza grobowca. Był wyraźnie wściekły. A ona
zdała sobie sprawę, że przecież nie ma już żadnej mgły.
- Nie sądziłem..
– wycharczał, dławiąc się własną złością. – Nie przypuszczałem.. Tak łatwo ich pokonaliście..
Patrzyli zszokowani, jak łapie się za twarz i wbija długie
paznokcie w skórę, warcząc przez zaciśnięte zęby.
- O Jashinie, tak.. – wyszeptała Anayanna, a Hidan przeniósł
na nią pytające spojrzenie. – To ci ludzie sprawiali, że wszystko przez niego
przenikało.. Nie mam cholernego pojęcia na czym dokładnie polega
moc jego oczu, ale teraz gdy nikim już nie włada, jest tak samo materialny jak
my. Możemy z nim normalnie walczyć!
I rzuciła się do przodu, bez większego przemyślenia taktyki,
co było prawdopodobnie jej największym błędem.
Demon uniósł na nią wzrok, hamując furię. Długi jęzor
wystrzelił z jego paszczy i owinął dziewczynę kilkakrotnie w pasie. Żrąca,
czarna ciecz błyskawicznie wypaliła tę część jej ubrania, ale skóra pozostała
nietknięta. W porę zdołała wzmocnić obronę.
- Mała, bezczelna
suko.. – wymamrotał demon, drżąc z gniewu. – Jak śmiesz mnie tak lekceważyć?! Jak śmiesz w ogóle przypuszczać, że te
nic niewarte śmieci były moją jedyną bronią?!
Anayanna wrzasnęła, gdy język zacisnął się ciaśniej wokół
jej ciała. Demon natychmiast ochłonął, poluzowując go, ale nie na tyle, by była
zdolna swobodnie się poruszać. Najwyraźniej nie chciał jej zabijać tak szybko.
- Przyznaję..
Liczyłem na to, że te ścierwa chociaż trochę was sponiewierają.. A już na pewno
nie spodziewałem się tego, że wszystkich pokonacie.. Ale to tylko mała
zmiana planów.. Sam was zabiję.. Chciałem początkowo przejąć kontrolę także nad
wami, ale nie. Zdenerwowaliście mnie, teraz mam inne plany. Rozedrę wasze ciała
na strzępy, kawałek po kawałku!
Hidan zaatakował, ale demon wciąż miał do dyspozycji ręce.
Uniósł Anayanna wyżej, poza zasięg Jashinisty i doskonale parował jego ataki. W
końcu jednak znudziło mu się to i jednym machnięciem ręki odrzucił Hidana
wysoko w powietrze. Wylądował na ziemi z donośnym łupnięciem, miażdżąc jeden
z nagrobków. Drzewo ledwo trzymające się ziemi, stojące tuż obok, zachwiało się
i runęło w dół, przygniatając go do podłoża.
- Jednego mamy z
głowy.. Teraz kolej na ciebie..
Jego głos był odrobinę sepleniący, przez to, że ściskał ją
językiem. W innych okolicznościach może i by ją to rozbawiło, ale teraz próbowała
się wyrwać, starając się przy okazji nie dotykać oślizgłego jęzora. Obrzydzenie
walczyło w niej z paniką i wściekłością.
Demon przysunął ją bliżej siebie, obserwując chwilę jej
wysiłki.
- Przybyło ci
pewności siebie od kiedy masz tą swoją obronę, tak? Zobaczmy, na ile jest
skuteczna..!
Zamachnął się językiem i rzucił nią o ziemię. Schował go do
paszczy z głośnym mlaśnięciem. Anayanna podniosła się chwiejnie, odrzucając
włosy z twarzy i czując rosnący gniew. Z walecznym wrzaskiem, ręką rozjarzoną
mocą, rzuciła się do przodu z zamiarem odcięcia jego paskudnej głowy,
ewentualnie zadania jakiejkolwiek rany.
Dłoń wbiła się w klatkę piersiową, gruchocząc żebra jakby
były mizernymi kawałkami drewna. Ostre paznokcie zadrasnęły serce. Nie
wiedziała czy to możliwe, ale czuła to bardzo wyraźnie. Dotyk twardych pazurów,
na delikatnej tkance bijącego w szaleńczym rytmie organu.
Czuła to każdą komórką swojego ciała, wisząc kilka
centymetrów nad ziemią, z ręką demona w swojej piersi. Z krwią obficie
wypływającą na ziemie i tworzącą pod jej stopami niemałą kałużę. Z pustym
wzrokiem utkwionym gdzieś nad jego uśmiechniętą szyderczo twarzą, z ustami rozchylonymi, toczącymi ciemną juchę
na podbródek. Z twardymi pazurami na
delikatnej tkance bijącego w szaleńczym rytmie organu.
- Upss.. Byłem
pierwszy..
- J-ja.. – zakrztusiła się krwią, wypluła ją na jego rękę. –
J-jak?
Demon zaśmiał się szaleńczo.
- Myślałaś, że twoja
marna obrona mnie przed czymś powstrzyma? – zachichotał pod nosem,
zakrywając twarz drugą dłonią. – Czuję
się niedoceniony, za to ty chyba przeceniłaś swoje umiejętności..
Miał rację, miał cholerną rację. Kolejny raz skupiła się
bardziej na ataku niż obronie i prawdopodobnie przypłaci to życiem. Jeszcze raz
tego błędu nie popełni. Będzie martwa. W tym przekonaniu utwierdził ją
gwałtowniejszy ruch, w jej własnej klatce piersiowej. Spazmatycznie poderwała
głowę do góry, zachłysnęła się powietrzem i wytrzeszczyła oczy, gdy dłoń
otoczyła jej serce, mocniej, ale ciągle zbyt słabo by je zmiażdżyć.
Organ bił szaleńczo, pompując świeżą krew, która i tak
wyciekała z rany na klatce piersiowej i z ust. Jej życie leżało teraz dosłownie
w jego rękach. A ona była przekonana, że nie okaże litości.
Hidan dotarł do nich na sekundę przed tym, jak zamierzał
zacisnąć pięść na jej sercu. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że chwila zwłoki i byłoby
za późno, gdy jednym machnięciem kosy odrąbał demonowi rękę. Chwycił Anayanne i
położył ją delikatnie na ziemi, nie potrafiąc zmusić się do spojrzenia na jej
ranę. Zamiast tego odwrócił się i ponownie zaatakował wyjącego z bólu demona.
Anayanna wiedziała, że wyciągniecie szponu
demona wzmocni upływ juchy i prawdopodobnie doprowadzi do wykrwawienia. Ale
zanim zdążyła dokonać kolejnej nierozsądnej rzeczy tego dnia, ręka sama
zniknęła z rany, zamieniając się w popiół. Kolejny raz zakrztusiła się własną
krwią, odrywając postrzępiony brzeg sukni i przyciskając go do piersi. Koło
niej toczyła się zacięta walka.
Czuła jak drży na całym ciele, jak bardzo jej zimno i jak
ciążą jej powieki. Ostatkami sił walczyła z ogarniającą jej nicością.
Tuż obok niej wylądowała gwałtownie chłopięca sylwetka.
Hidan stał kilka kroków dalej, z paskudnymi ranami, ale satysfakcją na twarzy.
Demon już podnosił się z ziemi, by po raz kolejny zaatakować. Smętny kikut jego
ręki sterczał z naderwanego rękawa szaty, a z kilku ran sączyła się czarna,
cuchnąca krew.
Anayanna z trudem dźwignęła się do siadu. Nie zwracał na nią
uwagi. Znajome, czerwone płomienie liznęły jej dłoń, zamachnęła się i
przygwoździła go do ziemi. Charczała ciężko prawie z takim trudem jak on, gdy
patrzył na nią z ziemi kompletnie zszokowany, z wirującymi szarymi ślepiami.
- Myślałem, że jesteś
już martwa..
- Może i byłeś pierwszy.. – krew pociekła jej po brodzie. –
Ale ja byłam skuteczniejsza.
I jednym gwałtownym szarpnięciem oderwała jego głowę.
***
- Otwórz oczy..
Tym razem posłuchała za pierwszym razem.
Z trudem rozchyliła powieki, a on poczuł niemałą ulgę, dostrzegając czerwień jej tęczówek. Choć jej wzrok był zamglony i nieobecny.
- Nawet nie waż mi się
zdychać na rękach! – ostrzegł, na co jej wargi wykrzywił lekki uśmiech. – Mówię poważnie.. Ana! Zostań słyszysz, nie
odpływaj, przecież to nic, taka ranka, dasz radę, nie umieraj, nie pozwalam..
Zaśmiała się chrapliwie, a wraz ze śmiechem, z jej ust
wydostała się kolejna dawka krwi.
- No dobra, może
trochę poważna sprawa.. Ale.. Na Jashina kurwa! Nie umieraj, nie umieraj, nie
zostawiaj mnie tu tak! Jestem na pieprzonym cmentarzysku, wypełnionym
pieprzonymi trupami.. nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powinny
być pod ziemią! Ale ty tam nie będziesz, więc nie zdychaj cholerna wariatko,
słyszy..
- Kiedy panikujesz
pleciesz straszne głupoty, wiesz? – słowa były ciche, słabe i sprawiały więcej
bólu niż powinny. Ale to nie powstrzymało jej od mówienia. – Byłam dzisiaj
daremna, prawda? Który już raz uratowałeś mi życie..?
- Chyba trzeci.. –
wyszeptał, gładząc ją lekko po policzku. Czemu czuł się tak źle? Czemu tak
cierpiał z powodu tego, że umierała mu na kolanach?
- Chyba do trzech razy sztuka.. – przymknęła oczy, stając
się nagle o wiele bardziej wiotka w jego ramionach. Przytrzymał jej głowę,
kiedy opadała bezwładnie w tył.
Czuł ból w sercu, którego ponoć nie miał.
- Co..?! Nie, nie pieprz głupot, może być nawet
milion sztuk.. hej słyszysz mnie?! Ana.. Anayanna! Mówię wariatko, nie umieraj
tu, nawet nie próbuj, Ana..?
Ale już go nie słyszała.
And if you go,
I wanna go with you
And if you die,
I wanna die with you
Take your hand and walk away
I wanna go with you
And if you die,
I wanna die with you
Take your hand and walk away
- System of a down - Lonely Day
pierwotnie na tym zacnym obrazku była Konan, ale jestem przecież miszczuniem Painta *.*
________________________________________
Dobra, no to mamy kolejny rozdział i kolejny raz sponiewierałam Ane.. jestem okrutna chyba.
Doczekaliście się ( o ile w ogóle czekaliście ) oto mój hogwarcki blog:
Pojawił się już prolog, ale strony i w ogóle wszystko jest ciągle w budowie, muszę też zgłosić się do jakiejś szabloniarni, macie jakieś godne polecenia?
A tak z innej beczki, ale nie mniej ważne. Chyba nawet trochę bardziej. Nigdy nie chciałam pisać niczego w tym stylu, ale cóż.
Kurde, tego bloga obserwuje 37 użytkowników, a z rozdziału na rozdział ilość komentarzy spada. W latach świetności pod niektórymi notkami mogłam znaleźć nawet 20 komentarzy, a od jakiegoś czasu 6 to góra. Trochę przykre, zwłaszcza, że piszę to też dla was i chciałabym poznać wasze opinie. Nawet krótkie ale zawsze, jakiś chociaż znak czy się podobało czy nie, a jeśli nie, to uwagi co trzeba zmienić.
Chciałabym tym bardziej podziękować osobom, które w dalszym ciągu czytają i komentują.
No dobra, chyba powoli koniec ogłoszeń na dziś. Jeszcze mały apel do Ermentiss - wybacz skarbie, ostatnio nie miałam czasu, ale jak tylko go trochę znajdę, to zapoznam się z twoim opowiadaniem.
Całuję i pozdrawiam! ;3
sjfgjfgjhfjadfkdudfuadgaf nowy rozdział u Anayanyy jaram się strasznie :3
OdpowiedzUsuńNo cóż matematyko, mój romans z tobą musimy przerwać na tę chwilę, Ana jest ważniejsza <3
Od czego tu zacząć? Jezu, nawet nie wiem. Ale co tam, zacznę ok końca.
JEZU, NIECH ANAYANNA PRZEŻYJE DO KURWY NĘDZY!!! Ja tu wszczęłam protest :<
Ogólnie to Hidan był bardzo troskliwy. Nie przyzna się, ale był. I ja to wiem. <3 Może kocha Anayanne? Cóż Itachi, miałbyś wtedy nie lada konkurencje. Właśnie, możesz mi wyjaśnić gdzie Itachi się podziewa? Tęskno trochę.
Walki były zajebiste i opisy również zajebiste ^^ Chcę więcej. Moim skrytym marzeniem jest, abyś codziennie dodawała notki. Tak. <3 Byłoby wspaniale <3
Pozdrawiam Cię i życzę mnóstwo weny, abyś nadal tworzyła takie dzieła jak to :*
Buziaki i czekam na kolejny rozdział!!!
O rany, moje opowiadanie jest ważniejsze niż matematyka - królowa nauk? No nie, jestem zaszczycona :D
UsuńItachi siedzi sobie prawdopodobnie w siedzibie. Planuję go przywrócić w następnym rozdziale, ale kto wie czy mnie coś nie poniesie i znowu się plany poprzesuwają xD
Bardzo się cieszę, że się podobało! Buziaki, kocham ;3
Ojejeej, nowy rozdział, jak fajnie! :D
OdpowiedzUsuńDobra, tak czytam, czytam i sobie myślę "kurwa, zaczynam się bać" O.o
No bo serio, czytam tutaj o jakimś zmutowanym potworze dziecku, który posługuje się setkami zombie i prawie miażdży biednej Anie serce, a tu noc już prawie! Ale i tak było zajebiście, haha ♥
I Anayanna ma przeżyć, słyszysz? Łzy miałam w oczach jak umierała na kolanach Hidana, a ten to już tutaj się tak rozczulił, że ojacie. I ona nie może teraz zginąć, koniec kropka, bo przecież Itachi chyba Hidana zamorduje, a Hidan Itachiego i wszyscy wszystkich i co będzie? ;<
Ale rozdział cudowny, czekam na kolejny! Weny :*
Kurde, strasznie się cieszę, że takie emocje udało mi się wzbudzić! *.*
UsuńTo by był całkiem dobry i oryginalny pomysł zabić główną bohaterkę w połowie opowiadania.. ale chyba jednak się na to jeszcze nie pokuszę ;D
Pozdrawiam, buziaki ;3
No cześć, kocie ;* Wybacz, strasznie przepraszam, że musiałaś tak długo czekać :< Rozumiesz, szkoła, przygotowanie do połowinek, taka sytuacja… ;_; Ale już jestem i nadrabiam zaległości *-*
OdpowiedzUsuńWooow… nie kłamałaś, ta muzyka nadaje zajebisty klimat <3 Z ciekawości przeczytałam raz z muzyką a raz bez niej (zazwyczaj tego nie robię, bo trochę mnie to rozprasza, no ale pomyślałam, że skoro ty mówisz, że nadaje klimat, to znaczy, że kurwa trzeba przesłuchać i chuj xD) no i rzeczywiście, z muzyką wczułam się dwa razy bardziej *-* Swoją drogą moja mp3 właśnie wzbogaciło się o nowy utwór xD
Ogółem rozdział wyszedł ci zajebisty, Soł demn zajebisty, tak przecudnie, przedrastycznie zajebisty, zresztą jak zawsze… wiesz, mogłabyś czasem odstąpić od reguły, jestem kurwa zazdrosna xd no genialne, kurwa <3 Jezu, dziewczyno, uwielbiam twój styl pisania <333
W ogóle, Jezu, pewnie już pisałam, ale ten demon jest taki straszny o.O kły, brak nosa, rozdwojony język, czarna wydzielina z ust, o ja jebię… Jeżeli tak ma wyglądać śmierć, to ja chyba ładnie jej podziękuję, też nie chcę jeszcze w takim razie umierać xD Pamiętam, jak był raz taki wiersz na pl, coś, że koleś chciał zobaczyć śmierć i ją zobaczył i była taka przerażająca… no cóż, to chyba autor nie widział tego demona xD Kocham czytać twoje opowiadanie późno w nocy, to jest lepsze niż horror <3 W ogóle ten demon zaczyna mnie powoli wkurwiać, prawie bardziej niż Sakura, a to jest pewne osiągnięcie. Wrzucać moją Anę do tego cholernego stawu i później wypalać jej policzek do kości! Co za bezczelność :< Ale strasznie jara mnie współpraca Any i Hidana, no kurwa, duet idealny jeżeli chodzi o walkę *-* I jakież to jest przecudowne, jak on za każdym razem jej pomaga *-*
Weeeee, zombie <333 Uwielbiam zombie. I uwielbiałam zombie before it was cool :3 No ale przyznaję tutaj Anie rację, już chyba powinni mieć spokój chociaż po śmierci.
O rany. Dobra, teraz mnie zmiotłaś po prostu z powierzchni ziemi. Ten opis tej walki z tym demonem, po kolei jak najpierw nimi tak pomiatał, jak Ana powoli się jakby łamała (wgl tak na marginesie, jakby mnie ktoś chwycił językiem to chyba bym się zrzygała… uszanowanko dla Any za powstrzymanie się od tego xd) no i w ogóle… dżizys to było takie zajebiste, że aż brak mi na to przymiotników, serio *-* Ana, naprawdę musisz wydać kiedyś książkę, toż to będzie kurwa bestseller! Aha, i chyba nie wspomniałam jeszcze, że strasznie podoba mi się to pisanie wypowiedzi demona inną czcionką :3 dodaje takiego klimatu i w ogóle… no kurwa, arcydzieło <3 Na litość, jak przeczytałam, że ten skurwiel prawie zmiażdżył jej serce, to myślałam, że zejdę na zawał. Ciągle tylko powtarzałam sobie w myślach: „kurwa, przecież Ana nie zabije głównej bohaterki, nie zabije głównej bohaterki, nie zabije głównej… KURWA, DLACZEGO ONA ZABIJA GŁÓWNĄ BOHATERKĘ?!” no co, było napisane tak przekonująco, że prawie uwierzyłam, że moja ukochana Ana zginie ;_; Później Hidan cudnie odcina mu pierdoloną rękę, a Ana poprawia porządnym szarpnięciem, które odrywa temu szmaciarzowi głowę, no i prawidłowo! Amane prawie popłakała się ze szczęścia, nareszcie go zajebali *-* Ale zaraz czyta dalszą część rozdziału, w której Ana ponownie praktycznie umiera na rękach Hidana… Dobra, twoja odpowiedź na ostatni komentarz upewniła mnie w przekonaniu, że Ana raczej przeżyje, ale kurwa, to jest napisane tak realistycznie i tak bardzo można się wczuć, że do teraz kurwa wątpię, czaisz to xd W ogóle boziu, jaki z Hidana był słodziak (nienawidzę tego słowa, ale pasuje akurat xd) jak tak do niej ciągle gadał *-* weź przestań, bo jeszcze będę chciała, żeby to on był z Aną :3 i to jak tak uroczo mówił do niej, że to tylko taka tam mała ranka, no <3
i część druga, my dear :3
UsuńO BOŻE, I NA ZAKOŃCZENIE TEKST SOAD, JEZU DOCHODZĘ <3 no, Anayanno, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ten rozdział to było jebane arcydzieło, niemalże sztuka *-* Kurwa, mogłabym to czytać i czytać. No i czy zdążyłam już pochwalić za długość? Nie? No to teraz wiedz, że tym razem to ty made my day ową cudną długością *-*
O rany, jaram się strasznie twoim hogwarckim blogiem, kurwa nie mogę się doczekać, aż się za niego zabiorę :3 póki co muszę nadrobić zaległości na innych blogach, ale już niedługo, niedługo, niedługo <3
Pozdrawiam, czekam z niecierpliwością na next’a i całuję ;*
Witam skarbie ;3
UsuńSpoko spoko, rozumiem spóźnienie. Albo rozumiem częściowo, bo co to tak wgl są połowinki? o.O
Kurde, mnie ta piosenka tak natchnęła przy pisaniu, że to aż trudno powiedzieć *.*
Chodzi ci pewnie o 'Rozmowę mistrza Polikarpa ze Śmiercią' jeden z najzacniejszych utworów średniowiecza :D trochę smutne, że straszę własnych czytelników.. ale dobra co tam xD
ahahahah jesteś cudowna! Dokładnie o taką reakcję mi chodziło, bo może akurat mi jednak coś odjebie i zabiję główną bohaterkę? A co! xD
Powoli sama zaczynam chcieć żeby to on był z Aną ;__; ale nie, przecież by się prędzej czy później pozabijali. Albo we śnie pourywali sobie pierdolone ręce ^^
DZIĘKUJE ♥♥ za te wszystkie cudowne słowa.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Połowianki to połowa jakiegoś okresu :P w niektórych szkołach licealnych jest taka impreza w drugich klasach... coś a'la półmetek w gimnazjum xd
UsuńOhayo, w końcu zabieram się za pisanie komentarza i muszę kogoś poprosić by mnie porządnie kopnął w dupę jak znowu odważę się zalegać podczas takich zajebistych notek… wszystko przez te choróbsko…
OdpowiedzUsuńW każdym razie, notka zajebista zajebistość, ale to i tak nie oddaję w pełni mojego zachwytu temu rozdziałowi ^^ no Amane chyba już użyła większości epitetów… muszę zacząć się starać napisać komentarz przed nią, bo wyjdę na jakąś plagiatorkę... xD no ale ona chyba wykorzystała wszystkie fajne słowa…
No to przejdę do rozdziału, ta reakcja Hidana przy resuscytacji była taka omg XD i wiesz jednak jestem za tym by Hidan był z Aną, no weź jak HIDAN się zakochał to raczej nie upierdoli swojej wybranki xd znaczy będzie pierdolić, ale w przyjemny sposób xd wracając on tak fajnie ją wybudzał, tak desperacko i to było fajne <3 potem jak się przebudziła i to dziękuję – how fucking cute ;3 xd potem to już tyko lepiej, rany boskie kobieto, trzymasz poziom xD tak, tak mnie też ogarnęła zazdrość i to nie pierwszy raz przy twoim opowiadaniu xD
Walka z tym demonem i w ogóle ten demon, kurwa, jak to wymiatało…no pozazdrościć tych drastycznych, mrożących krew w żyłach opisów ;3 no przepiękne, myślę, że jakbym czytała to w nocy to bym się bała potem do kibla iść – powaga xd teraz nie mam bata, króry towarzyszyłby mi w moich nocnych przesiadywaniach przy kompie i utwierdzającego mnie, że nikogo nie ma za drzwiami pokoju xD teraz tak myślę, jak on musiał mieć ze mną przejebane xD dobra sorry, że schodzę z tematów ważnych… ten demon, fajnie, że go zabili, było od razu xD tak sądzę, że trudno musiało ci się pisać wtrącenia Hidana, bo w sumie on głównie działa z woli Jashina i w tym przypadku jedynie kosą mógł coś zdziałać xd no niewiele opcje, ale zajebali skurwysyna ;3
No jejku, jaka ta końcowa scena przykra :< ale nie zabijesz ja, jakby to był epilog to bym uwierzyła, ale nie jest xd więc czekam na to epickie zmartwychwstanie xd no i Hidan, jashinie jaki on kochany z tą troską xd chociaż nie wiadomo, może po prostu nie chce wlec się z trupem na rękach… nieee xd Hidan jest kochany xD
To ja czekam z niecierpliwością na następną notkę, obczaję twoje potterowskie dzieło xd
Życzę dużo weny i pozdrawiam ciepło ;*
Och mój boże, dzisiaj mam taki dobry dzień (to chyba wszystko przez urodziny) że wręcz mnie rozpiera radość i miłość do wszystkiego, więc nie mogę zareagować na twój komentarz jakoś inteligentnie.. pozostaje mi tylko wytrzeć łezkę wzruszenia ♥
UsuńA wiesz, że nawet chciałam opublikować to jako epilog, a potem na końcu napisać, że żarcik? Ale już się powstrzymałam xD
Buziaki ;3
Ciekawy odcinek! :) Mam tylko nadzieje ze Ana nie umrze... :(!!! i następnym razem pokaże się od lepszej strony :D
OdpowiedzUsuńCiesze się bardzo, że się podobało ;D
UsuńPozdrawiam, buziaki ;3