23 października 2013

Rozdział 27

Koniecznie polecam tą nutę do słuchania w trakcie rozdziału:
Powtarzajcie ją nawet miliard razy, w trakcie czytania całego tekstu
bo nadaje genialny klimat.

Zapraszam!




   - Otwórz oczy.. – kolejny raz potrząsnął jej ramiona, poklepał po policzku. Nic. – Do cholery, wstawaj.. – pochylił się i dostarczył do jej płuc następną dawkę powietrza, ale ani drgnęła. – Kurwa wariatko, zostawiasz mnie w takim momencie?!  - Trzydzieści uciśnięć dwa wdechy.  – OBUDŹ SIĘ!
Trzydzieści uciśnięć.
Dwa wdechy.
Desperackie potrząśnięcie całą jej sylwetką.
Z braku innego pomysłu, silny cios w policzek.
   - OTWIERAJ OCZY KURWA!
   Potem lewo zdążył się odsunąć, bo gwałtownie zaczerpnęła powietrza, wytrzeszczyła oczy i podniosła do siadu, chwytając za gardło. Pochyliła się do przodu, kiedy z jej ust wypłynęła spora ilość wody. Poklepał ją po plecach, widząc jak kaszle i się krztusi. W końcu odetchnęła łapczywie kilka razy i spojrzała na niego dużymi, przekrwionymi oczami. 
   Jej twarz była prawie biała, cała poobijana. Drżące wargi fioletowawe, a włosy tworzyły dookoła głowy postrzępioną, czarną aureolę. Wyglądała na jeszcze bardziej szaloną niż zwykle, co go odrobinę dziwiło.
Uniosła do góry dłoń o długich paznokciach. Czarny lakier w wielu miejscach odpadł, bo na Jashina nie czarujmy, się, kto maluje paznokcie na misje? Przyłożyła rękę do zaczerwienionego policzka. Odbicie jego dłoni widowiskowo kontrastowało z jej bladą skórą.
Spodziewał się krzyku, przekleństw, gróźb, lub w ostateczności rękoczynów. Ale ona uśmiechnęła się lekko, z wdzięcznością, co paradoksalnie pogłębiło czające się w jej twarzy szaleństwo.
   - Dziękuję.
   Nie czekając na jego odpowiedź wstała i rozejrzała się po cmentarzysku, mokra suknia lepiła jej się do ciała, włosy przylgnęły do skóry. Hidan również się wyprostował, przy okazji krzywiąc i łapiąc za klatkę piersiową. Był prawie pewien, że przy upadku na ścianę złamał kilka żeber i przy okazji jeszcze bardziej pogorszył uszkodzenia, gdy bez zastanowienia skoczył za Anayanną do wody.
   - Gdzie on jest?
Zanim zdążył chociażby otworzyć usta, dookoła nich rozniósł się ponury, złowieszczy śmiech. Mgła zgęstniała i zawirowała.
   - Czekał cały ten czas aż odzyskam przytomność? – spytała, trochę z niedowierzaniem.
   - Skurwiel – wysyczał Hidan przez zaciśnięte zęby. – Bawi się z nami..
   Nagle przed nimi pojawiła się drobna postać. Chłopiec odwrócił się na pięcie, a obszerne czarne szaty zawirowały wokół niego. Spojrzał na nich z dołu swoimi wirującymi, szarymi ślepiami i obnażył kły. Ściekała z nich gęsta, czarna wydzielina. Oblizał lubieżnie pozbawione warg usta, jego język był długi, rozdwojony przy końcach. Zastrzygł długimi, ostrymi uszami i uśmiechnął się szeroko. Anayanna pomyślała, że tak musi wyglądać Śmierć.
A ona jeszcze nie chciała umierać.
   Rzuciła się do przodu, ignorując ciągłe pieczenie w gardle, płucach i przełyku. Jej dłoń rozjarzyła się czerwonym płomieniem na sekundę przed spotkaniem jego brzucha. Przeszła przez nią jak przez powietrze, nie wyrządzając przy okazji żadnych szkód. Demon machnął jęzorem i zaśmiał się, łapiąc ją za rękę gdy próbowała odskoczyć. Hidan w tym czasie okrążył go i skoczył na niego wymachując kosą. Macka mgły jednym uderzeniem zmiotła go w bok. Demon nawet nie zerknął na swojego drugiego przeciwnika. Anayanna, desperacko próbując wyrwać się z żelaznego uścisku, widziała jak mięli językiem wewnątrz ust. Kiedy je otworzył, ściekała z niego obficie, czarna ciecz.
Czuła jej dziwny zapach, nie kojarzący jej się z niczym, ale zwiastujący coś złego.
   Próbowała go kopnąć, ale jej noga przemknęła przez nicość. Aktywowała moc, ale nie poparzyła demona. Odruchowo zacisnęła oczy, gdy jego ohydny język zbliżył się do jej twarzy. Szarpnęła się w bok, ale nic to nie dało i następnym co poczuła był lepki dotyk na policzku. A chwilę później ból jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła.
Ktoś krzyczał, ale nie zdawała sobie sprawy z tego, że krzyk wydobywa się z jej własnego gardła.
Drżącymi dłońmi dotknęła twarzy, a oprócz mnóstwa krwi, wyczuła jeszcze odchodzącą płatami skórę i żywe mięso. Krzyczała.
   - Shhhhh..
   Ból atakował ją z każdej strony, wdzierał się do jej mózgu i nie pozwalał myśleć o niczym innym. Nie widziała, nie słyszała, nie czuła nic poza nim. Gdzieś w odległych zakątkach jej umysłu było jeszcze przerażenie i obrzydzenie.
   - Shhhhhhhh..
Delikatny dotyk na ramieniu uwolnił ją od bólu. Nadal go czuła, ale nie skupiała się na nim, całą siłą woli kierując myśli na ten gwałtowny bodziec. Dotyk był ciepły. Nie parzący i rozrywający, jak ten na twarzy. Był przyjemnie, lekko ciepły. Czuła go jeszcze wyraźniej, przez przemoczone ubranie.
   - ...yszysz mnie? Skup się.. – głos był dziwnie odległy, ale z każdym momentem wyraźniejszy, znajomy. -  Nie musisz tego czuć, wystarczy, że włączysz obronę, słyszysz? Ana, słuchasz mnie..?
Obrona? Dotyk z jednego ramienia przeniósł się na dłoń i dopiero wtedy zorientowała się, że podnosiła ją do twarzy.
   - Ana do cholery, skup się! Zrób tą sztuczkę i wszystko się zagoi, nie ma czasu, wariatko ogarnij się w końcu..
Hidan.
   No tak. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że cienka, niewidoczna warstwa mocy, pokrywająca zwykle jej ciało, jest aktualnie dezaktywowana. Całą siłę skupiła w rękach, pragnąc jak najbardziej zranić demona, zapominając zupełnie o obronie własnego ciała. Wyciszyła się, odepchnęła panikę i ból i skupiła, poruszając w sobie tą delikatną strunę, która w sekundę włączy jej wybawienie.
Jedno uderzenie serca, kolejne i po jej ciele zaczęło roznosić się dobre ciepło, przynoszące ze sobą ukojenie.
   Nie krył ulgi, widząc jak drobne ranki na jej skórze stopniowo zaczynają znikać. Leżała na ziemi, z liśćmi we włosach, efekcie spazmatycznego rzucania się z bólu. Wyraz udręki z jej twarzy w końcu zniknął, zastąpiony przed spokój, wyglądała teraz na pogrążoną w śnie. Ale dobrze wiedział, że jest przytomna. Jej palce nerwowo drgały, a klatka piersiowa unosiła się odrobinę za szybko. Zaciskała mocniej oczy. Niecierpliwie oczekiwała zagojenia rany na policzku, a i on poczuł się lepiej, gdy świeża skóra przykryła wreszcie bielmo wystającej kości.
   Podniosła się do siadu, po raz kolejny tego dnia. Z nim u boku, zawdzięczając mu życie. Tym razem nie podziękowała. Spojrzała na niego łagodnie, po czym wstała, wyciągając w jego stronę rękę.
   - Czemu za każdym razem dajesz nam szanse na pozbieranie się?  - spytał Hidan, gdy przed nimi ponownie zmaterializowała się sylwetka chłopca.
    - Żeby nie było nudno – wysyczał tym zmutowanym, diabolicznym głosem, od którego cierpła skóra. Był rozbawiony.
Przeniósł wzrok na coś za ich plecami, a jego usta błyskawicznie rozciągnęły się w paskudnym, pełnym satysfakcji uśmiechu.
   - Wreszcie..
To mogła być tylko głupia sztuczka, ale Anayanna i Hidan i tak odruchowo odwrócili się w tył. I zamarli.
W ich stronę, miedzy nagrobkami i pojedycznymi drzewami, szedł cały tłum ludzi. Niektórym brakowało którejś z kończyn, ktoś inny miał paskudną, ciągle krwawiącą ranę na brzuchu. Śmiertelną.
   - Co kurwa.. – wymamrotał Hidan, automatycznie cofając się w tył.
Anayanna w kompletnym szoku dostrzegła mężczyznę ze smętnymi resztkami kręgosłupa wystającymi z pleców i był to przecież ten sam, któremu pogruchotała wszystkie kości mocnymi uderzeniami.
   - Co im zrobiłeś?! – wrzasnęła patrząc przez ramię na demona. Tłum ludzi zmierzający w ich stronę składał się z mieszkańców wioski, których wybili co do jednego, zaledwie kilkanaście minut temu. 
Demon zaniósł się potwornym, jazgotliwym śmiechem.
  - Co im zrobiłem? – powtórzył z wyraźnym rozbawieniem. – A czy to ważne? Mogłem zrobić cokolwiek, bo są moi. Wziąłem ich sobie, a ich bezwzględnym obowiązkiem jest spełnienie każdego mojego rozkazu. Śmierć nie jest żadną wymówką, ani tym bardziej przeszkodą.
   Anayanna zabijała już wielokrotnie. Nie czuła najmniejszych wyrzutów sumienia, bo jej moralność uległa autodestrukcji podczas usuwania pieczęci. Zabijała więc, wyjątkowo okrutnie i brutalnie, a sprawiało jej to niebywałą przyjemność. Zabijała z nudów, ze złości, z radości, z rozkazu Lidera. I nie miała nic przeciwko temu. Ale nawet jej, tak obrzydliwie zepsutej osobie, wykorzystywanie zmarłych wydało się dogłębnie złe.  Swoje życie przeżyli, możliwie, że jego koniec nie był zbyt chlubny, przyszedł za wcześnie, za boleśnie i z ręki niewłaściwej, niesprawiedliwie wybranej osoby. Ale po śmierci powinien być już tylko spokój i nicość.
  - Jak? – charczący, zduszony głos Hidana udowodnił jej, że nie jest sama w swoich gorzkich przemyśleniach.
   - Uczyniłem ich odpornymi na ból.. Co z tego, że mają rany które w normalnych okolicznościach zabiłyby w przeciągu kilku sekund..? Oni tego nie czują, nie myślą samodzielnie, ich ruchy są dokładnie zaplanowane przeze mnie. Nie mają wyboru – demon nie krył uciechy, był wręcz obrzydliwie ucieszony.
Hidan zerknął w bok, napotykając od razu spojrzenie Anayanny.
   W tym czasie mieszkańcy wioski dotarli już do nich i nie mieli innego wyboru. Odparli pierwszy atak, okaleczonych, żyjących trupów. Hidan wbił kosę w brzuch jakiejś kobiety, ale pomimo nowej dawki krwi, nie przyniosło to większych efektów. Jej twarz wykrzywiała się diabelsko, gdy wyciągała w jego stronę poranione ręce. Anayanna odcięła nogę zbliżającego się mężczyzny, upadł na ziemię, po sekundzie się podnosząc i pełznąc w jej stronę, z ponurą determinacją.
   - Odcinaj głowy – było jedyną radą i jedynym sposobem na pokonanie przeciwników.

***

   Deszcz znowu zaczął padać, gdy stali na środku cmentarzyska, wpatrując się w niebo. Pod ich stopami walały się szczątki ciał, każde bez głowy. Szarawe, wirujące ślepia zniknęły z umęczonych twarzy, ustępując miejsca, zwykłym oczom, których właścicielami byli ludzie przed opętaniem przez demona. Niektóre były duże, inne mniejsze. Skośne, szerokie, brązowe, niebieskie czy zielone. Wszystkie bez zmiennie utkwione były w niebie, puste i martwe.
   Anayanna nigdy wcześniej nie miała tak wielkiej potrzeby wypłakania się, a jednocześnie ani jedna łza nie chciała spłynąć po jej policzku. Bezwzględna morderczyni, która żałuje swoich ofiar.
   Hidan spuścił wzrok, chwytając dziewczynę za rękę i wyciągając ją z kręgu ofiar. Przeszli kilkanaście metrów i zatrzymali się na czystym terenie, miedzy mauzoleum a jeziorem.
   - Wyłaź skurwielu, chce cię zabić i mieć to już wszystko za sobą! – wrzasnęła Anayanna w przestrzeń, a jej głos był odrobinę słabszy niż zamierzała.
Nie musiała długo czekać na reakcję. Ale zamiast uformować się z mgły, demon wyszedł z wnętrza grobowca. Był wyraźnie wściekły. A ona zdała sobie sprawę, że przecież nie ma już żadnej mgły.
   - Nie sądziłem.. – wycharczał, dławiąc się własną złością. – Nie przypuszczałem.. Tak łatwo ich pokonaliście..
Patrzyli zszokowani, jak łapie się za twarz i wbija długie paznokcie w skórę, warcząc przez zaciśnięte zęby.
   - O Jashinie, tak.. – wyszeptała Anayanna, a Hidan przeniósł na nią pytające spojrzenie. – To ci ludzie sprawiali, że wszystko przez niego przenikało.. Nie mam cholernego pojęcia na czym dokładnie  polega moc jego oczu, ale teraz gdy nikim już nie włada, jest tak samo materialny jak my. Możemy z nim normalnie walczyć!
I rzuciła się do przodu, bez większego przemyślenia taktyki, co było prawdopodobnie jej największym błędem.
   Demon uniósł na nią wzrok, hamując furię. Długi jęzor wystrzelił z jego paszczy i owinął dziewczynę kilkakrotnie w pasie. Żrąca, czarna ciecz błyskawicznie wypaliła tę część jej ubrania, ale skóra pozostała nietknięta. W porę zdołała wzmocnić obronę.
   - Mała, bezczelna suko.. – wymamrotał demon, drżąc z gniewu. – Jak śmiesz mnie tak lekceważyć?! Jak śmiesz w ogóle przypuszczać, że te nic niewarte śmieci były moją jedyną bronią?!
Anayanna wrzasnęła, gdy język zacisnął się ciaśniej wokół jej ciała. Demon natychmiast ochłonął, poluzowując go, ale nie na tyle, by była zdolna swobodnie się poruszać. Najwyraźniej nie chciał jej zabijać tak szybko.
   - Przyznaję.. Liczyłem na to, że te ścierwa chociaż trochę was sponiewierają.. A już na pewno nie spodziewałem się tego, że wszystkich pokonacie.. Ale to tylko mała zmiana planów.. Sam was zabiję.. Chciałem początkowo przejąć kontrolę także nad wami, ale nie. Zdenerwowaliście mnie, teraz mam inne plany. Rozedrę wasze ciała na strzępy, kawałek po kawałku!
   Hidan zaatakował, ale demon wciąż miał do dyspozycji ręce. Uniósł Anayanna wyżej, poza zasięg Jashinisty i doskonale parował jego ataki. W końcu jednak znudziło mu się to i jednym machnięciem ręki odrzucił Hidana wysoko w powietrze. Wylądował na ziemi z donośnym łupnięciem, miażdżąc jeden z nagrobków. Drzewo ledwo trzymające się ziemi, stojące tuż obok, zachwiało się i runęło w dół, przygniatając go do podłoża.
   - Jednego mamy z głowy.. Teraz kolej na ciebie..
   Jego głos był odrobinę sepleniący, przez to, że ściskał ją językiem. W innych okolicznościach może i by ją to rozbawiło, ale teraz próbowała się wyrwać, starając się przy okazji nie dotykać oślizgłego jęzora. Obrzydzenie walczyło w niej z paniką i wściekłością.
Demon przysunął ją bliżej siebie, obserwując chwilę jej wysiłki.
   - Przybyło ci pewności siebie od kiedy masz tą swoją obronę, tak? Zobaczmy, na ile jest skuteczna..!
   Zamachnął się językiem i rzucił nią o ziemię. Schował go do paszczy z głośnym mlaśnięciem. Anayanna podniosła się chwiejnie, odrzucając włosy z twarzy i czując rosnący gniew. Z walecznym wrzaskiem, ręką rozjarzoną mocą, rzuciła się do przodu z zamiarem odcięcia jego paskudnej głowy, ewentualnie zadania jakiejkolwiek rany.
   Dłoń wbiła się w klatkę piersiową, gruchocząc żebra jakby były mizernymi kawałkami drewna. Ostre paznokcie zadrasnęły serce. Nie wiedziała czy to możliwe, ale czuła to bardzo wyraźnie. Dotyk twardych pazurów, na delikatnej tkance bijącego w szaleńczym rytmie organu.
   Czuła to każdą komórką swojego ciała, wisząc kilka centymetrów nad ziemią, z ręką demona w swojej piersi. Z krwią obficie wypływającą na ziemie i tworzącą pod jej stopami niemałą kałużę. Z pustym wzrokiem utkwionym gdzieś nad jego uśmiechniętą szyderczo twarzą, z ustami rozchylonymi, toczącymi ciemną juchę na podbródek. Z twardymi pazurami na delikatnej tkance bijącego w szaleńczym rytmie organu.
   - Upss.. Byłem pierwszy..
   - J-ja.. – zakrztusiła się krwią, wypluła ją na jego rękę. – J-jak?
Demon zaśmiał się szaleńczo.
   - Myślałaś, że twoja marna obrona mnie przed czymś powstrzyma? – zachichotał pod nosem, zakrywając twarz drugą dłonią. – Czuję się niedoceniony, za to ty chyba przeceniłaś swoje umiejętności..
   Miał rację, miał cholerną rację. Kolejny raz skupiła się bardziej na ataku niż obronie i prawdopodobnie przypłaci to życiem. Jeszcze raz tego błędu nie popełni. Będzie martwa. W tym przekonaniu utwierdził ją gwałtowniejszy ruch, w jej własnej klatce piersiowej. Spazmatycznie poderwała głowę do góry, zachłysnęła się powietrzem i wytrzeszczyła oczy, gdy dłoń otoczyła jej serce, mocniej, ale ciągle zbyt słabo by je zmiażdżyć.
   Organ bił szaleńczo, pompując świeżą krew, która i tak wyciekała z rany na klatce piersiowej i z ust. Jej życie leżało teraz dosłownie w jego rękach. A ona była przekonana, że nie okaże litości.
   Hidan dotarł do nich na sekundę przed tym, jak zamierzał zacisnąć pięść na jej sercu. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że chwila zwłoki i byłoby za późno, gdy jednym machnięciem kosy odrąbał demonowi rękę. Chwycił Anayanne i położył ją delikatnie na ziemi, nie potrafiąc zmusić się do spojrzenia na jej ranę. Zamiast tego odwrócił się i ponownie zaatakował wyjącego z bólu demona.
  Anayanna wiedziała, że wyciągniecie szponu demona wzmocni upływ juchy i prawdopodobnie doprowadzi do wykrwawienia. Ale zanim zdążyła dokonać kolejnej nierozsądnej rzeczy tego dnia, ręka sama zniknęła z rany, zamieniając się w popiół. Kolejny raz zakrztusiła się własną krwią, odrywając postrzępiony brzeg sukni i przyciskając go do piersi. Koło niej toczyła się zacięta walka.
Czuła jak drży na całym ciele, jak bardzo jej zimno i jak ciążą jej powieki. Ostatkami sił walczyła z ogarniającą jej nicością.
   Tuż obok niej wylądowała gwałtownie chłopięca sylwetka. Hidan stał kilka kroków dalej, z paskudnymi ranami, ale satysfakcją na twarzy. Demon już podnosił się z ziemi, by po raz kolejny zaatakować. Smętny kikut jego ręki sterczał z naderwanego rękawa szaty, a z kilku ran sączyła się czarna, cuchnąca krew.
Anayanna z trudem dźwignęła się do siadu. Nie zwracał na nią uwagi. Znajome, czerwone płomienie liznęły jej dłoń, zamachnęła się i przygwoździła go do ziemi. Charczała ciężko prawie z takim trudem jak on, gdy patrzył na nią z ziemi kompletnie zszokowany, z wirującymi szarymi ślepiami.
   - Myślałem, że jesteś już martwa..
   - Może i byłeś pierwszy.. – krew pociekła jej po brodzie. – Ale ja byłam skuteczniejsza.
I jednym gwałtownym szarpnięciem oderwała jego głowę.

***

   - Otwórz oczy..
Tym razem posłuchała za pierwszym razem.
Z trudem rozchyliła powieki, a on poczuł niemałą ulgę, dostrzegając czerwień jej tęczówek. Choć jej wzrok był zamglony i nieobecny.
   - Nawet nie waż mi się zdychać na rękach! – ostrzegł, na co jej wargi wykrzywił lekki uśmiech. – Mówię poważnie.. Ana! Zostań słyszysz, nie odpływaj, przecież to nic, taka ranka, dasz radę, nie umieraj, nie pozwalam..
Zaśmiała się chrapliwie, a wraz ze śmiechem, z jej ust wydostała się kolejna dawka krwi.
   - No dobra, może trochę poważna sprawa.. Ale.. Na Jashina kurwa! Nie umieraj, nie umieraj, nie zostawiaj mnie tu tak! Jestem na pieprzonym cmentarzysku, wypełnionym pieprzonymi trupami.. nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powinny być pod ziemią! Ale ty tam nie będziesz, więc nie zdychaj cholerna wariatko, słyszy..
   - Kiedy panikujesz pleciesz straszne głupoty, wiesz? – słowa były ciche, słabe i sprawiały więcej bólu niż powinny. Ale to nie powstrzymało jej od mówienia. – Byłam dzisiaj daremna, prawda? Który już raz uratowałeś mi życie..?
   - Chyba trzeci.. – wyszeptał, gładząc ją lekko po policzku. Czemu czuł się tak źle? Czemu tak cierpiał z powodu tego, że umierała mu na kolanach?
   - Chyba do trzech razy sztuka.. – przymknęła oczy, stając się nagle o wiele bardziej wiotka w jego ramionach. Przytrzymał jej głowę, kiedy opadała bezwładnie w tył.
Czuł ból w sercu, którego ponoć nie miał.
    - Co..?! Nie, nie pieprz głupot, może być nawet milion sztuk.. hej słyszysz mnie?! Ana.. Anayanna! Mówię wariatko, nie umieraj tu, nawet nie próbuj, Ana..?
Ale już go nie słyszała.



And if you go,
I wanna go with you
And if you die,
I wanna die with you
Take your hand and walk away



- System of a down - Lonely Day





pierwotnie na tym zacnym obrazku była Konan, ale jestem przecież miszczuniem Painta *.*


________________________________________

Dobra, no to mamy kolejny rozdział i kolejny raz sponiewierałam Ane.. jestem okrutna chyba. 

Doczekaliście się ( o ile w ogóle czekaliście ) oto mój hogwarcki blog:

Pojawił się już prolog, ale strony i w ogóle wszystko jest ciągle w budowie, muszę też zgłosić się do jakiejś szabloniarni, macie jakieś godne polecenia? 

A tak z innej beczki, ale nie mniej ważne. Chyba nawet trochę bardziej. Nigdy nie chciałam pisać niczego w tym stylu, ale cóż. 
Kurde, tego bloga obserwuje 37 użytkowników, a z rozdziału na rozdział ilość komentarzy spada. W latach świetności pod niektórymi notkami mogłam znaleźć nawet 20 komentarzy, a od jakiegoś czasu 6 to góra. Trochę przykre, zwłaszcza, że piszę to też dla was i chciałabym poznać wasze opinie. Nawet krótkie ale zawsze, jakiś chociaż znak czy się podobało czy nie, a jeśli nie, to uwagi co trzeba zmienić. 
Chciałabym tym bardziej podziękować osobom, które w dalszym ciągu czytają i komentują. 

No dobra, chyba powoli koniec ogłoszeń na dziś. Jeszcze mały apel do Ermentiss - wybacz skarbie, ostatnio nie miałam czasu, ale jak tylko go trochę znajdę, to zapoznam się z twoim opowiadaniem. 



Całuję i pozdrawiam! ;3


12 komentarzy:

  1. sjfgjfgjhfjadfkdudfuadgaf nowy rozdział u Anayanyy jaram się strasznie :3
    No cóż matematyko, mój romans z tobą musimy przerwać na tę chwilę, Ana jest ważniejsza <3
    Od czego tu zacząć? Jezu, nawet nie wiem. Ale co tam, zacznę ok końca.
    JEZU, NIECH ANAYANNA PRZEŻYJE DO KURWY NĘDZY!!! Ja tu wszczęłam protest :<
    Ogólnie to Hidan był bardzo troskliwy. Nie przyzna się, ale był. I ja to wiem. <3 Może kocha Anayanne? Cóż Itachi, miałbyś wtedy nie lada konkurencje. Właśnie, możesz mi wyjaśnić gdzie Itachi się podziewa? Tęskno trochę.
    Walki były zajebiste i opisy również zajebiste ^^ Chcę więcej. Moim skrytym marzeniem jest, abyś codziennie dodawała notki. Tak. <3 Byłoby wspaniale <3
    Pozdrawiam Cię i życzę mnóstwo weny, abyś nadal tworzyła takie dzieła jak to :*
    Buziaki i czekam na kolejny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, moje opowiadanie jest ważniejsze niż matematyka - królowa nauk? No nie, jestem zaszczycona :D
      Itachi siedzi sobie prawdopodobnie w siedzibie. Planuję go przywrócić w następnym rozdziale, ale kto wie czy mnie coś nie poniesie i znowu się plany poprzesuwają xD
      Bardzo się cieszę, że się podobało! Buziaki, kocham ;3

      Usuń
  2. Ojejeej, nowy rozdział, jak fajnie! :D
    Dobra, tak czytam, czytam i sobie myślę "kurwa, zaczynam się bać" O.o
    No bo serio, czytam tutaj o jakimś zmutowanym potworze dziecku, który posługuje się setkami zombie i prawie miażdży biednej Anie serce, a tu noc już prawie! Ale i tak było zajebiście, haha ♥
    I Anayanna ma przeżyć, słyszysz? Łzy miałam w oczach jak umierała na kolanach Hidana, a ten to już tutaj się tak rozczulił, że ojacie. I ona nie może teraz zginąć, koniec kropka, bo przecież Itachi chyba Hidana zamorduje, a Hidan Itachiego i wszyscy wszystkich i co będzie? ;<
    Ale rozdział cudowny, czekam na kolejny! Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, strasznie się cieszę, że takie emocje udało mi się wzbudzić! *.*
      To by był całkiem dobry i oryginalny pomysł zabić główną bohaterkę w połowie opowiadania.. ale chyba jednak się na to jeszcze nie pokuszę ;D
      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń
  3. No cześć, kocie ;* Wybacz, strasznie przepraszam, że musiałaś tak długo czekać :< Rozumiesz, szkoła, przygotowanie do połowinek, taka sytuacja… ;_; Ale już jestem i nadrabiam zaległości *-*
    Wooow… nie kłamałaś, ta muzyka nadaje zajebisty klimat <3 Z ciekawości przeczytałam raz z muzyką a raz bez niej (zazwyczaj tego nie robię, bo trochę mnie to rozprasza, no ale pomyślałam, że skoro ty mówisz, że nadaje klimat, to znaczy, że kurwa trzeba przesłuchać i chuj xD) no i rzeczywiście, z muzyką wczułam się dwa razy bardziej *-* Swoją drogą moja mp3 właśnie wzbogaciło się o nowy utwór xD
    Ogółem rozdział wyszedł ci zajebisty, Soł demn zajebisty, tak przecudnie, przedrastycznie zajebisty, zresztą jak zawsze… wiesz, mogłabyś czasem odstąpić od reguły, jestem kurwa zazdrosna xd no genialne, kurwa <3 Jezu, dziewczyno, uwielbiam twój styl pisania <333
    W ogóle, Jezu, pewnie już pisałam, ale ten demon jest taki straszny o.O kły, brak nosa, rozdwojony język, czarna wydzielina z ust, o ja jebię… Jeżeli tak ma wyglądać śmierć, to ja chyba ładnie jej podziękuję, też nie chcę jeszcze w takim razie umierać xD Pamiętam, jak był raz taki wiersz na pl, coś, że koleś chciał zobaczyć śmierć i ją zobaczył i była taka przerażająca… no cóż, to chyba autor nie widział tego demona xD Kocham czytać twoje opowiadanie późno w nocy, to jest lepsze niż horror <3 W ogóle ten demon zaczyna mnie powoli wkurwiać, prawie bardziej niż Sakura, a to jest pewne osiągnięcie. Wrzucać moją Anę do tego cholernego stawu i później wypalać jej policzek do kości! Co za bezczelność :< Ale strasznie jara mnie współpraca Any i Hidana, no kurwa, duet idealny jeżeli chodzi o walkę *-* I jakież to jest przecudowne, jak on za każdym razem jej pomaga *-*
    Weeeee, zombie <333 Uwielbiam zombie. I uwielbiałam zombie before it was cool :3 No ale przyznaję tutaj Anie rację, już chyba powinni mieć spokój chociaż po śmierci.
    O rany. Dobra, teraz mnie zmiotłaś po prostu z powierzchni ziemi. Ten opis tej walki z tym demonem, po kolei jak najpierw nimi tak pomiatał, jak Ana powoli się jakby łamała (wgl tak na marginesie, jakby mnie ktoś chwycił językiem to chyba bym się zrzygała… uszanowanko dla Any za powstrzymanie się od tego xd) no i w ogóle… dżizys to było takie zajebiste, że aż brak mi na to przymiotników, serio *-* Ana, naprawdę musisz wydać kiedyś książkę, toż to będzie kurwa bestseller! Aha, i chyba nie wspomniałam jeszcze, że strasznie podoba mi się to pisanie wypowiedzi demona inną czcionką :3 dodaje takiego klimatu i w ogóle… no kurwa, arcydzieło <3 Na litość, jak przeczytałam, że ten skurwiel prawie zmiażdżył jej serce, to myślałam, że zejdę na zawał. Ciągle tylko powtarzałam sobie w myślach: „kurwa, przecież Ana nie zabije głównej bohaterki, nie zabije głównej bohaterki, nie zabije głównej… KURWA, DLACZEGO ONA ZABIJA GŁÓWNĄ BOHATERKĘ?!” no co, było napisane tak przekonująco, że prawie uwierzyłam, że moja ukochana Ana zginie ;_; Później Hidan cudnie odcina mu pierdoloną rękę, a Ana poprawia porządnym szarpnięciem, które odrywa temu szmaciarzowi głowę, no i prawidłowo! Amane prawie popłakała się ze szczęścia, nareszcie go zajebali *-* Ale zaraz czyta dalszą część rozdziału, w której Ana ponownie praktycznie umiera na rękach Hidana… Dobra, twoja odpowiedź na ostatni komentarz upewniła mnie w przekonaniu, że Ana raczej przeżyje, ale kurwa, to jest napisane tak realistycznie i tak bardzo można się wczuć, że do teraz kurwa wątpię, czaisz to xd W ogóle boziu, jaki z Hidana był słodziak (nienawidzę tego słowa, ale pasuje akurat xd) jak tak do niej ciągle gadał *-* weź przestań, bo jeszcze będę chciała, żeby to on był z Aną :3 i to jak tak uroczo mówił do niej, że to tylko taka tam mała ranka, no <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i część druga, my dear :3
      O BOŻE, I NA ZAKOŃCZENIE TEKST SOAD, JEZU DOCHODZĘ <3 no, Anayanno, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ten rozdział to było jebane arcydzieło, niemalże sztuka *-* Kurwa, mogłabym to czytać i czytać. No i czy zdążyłam już pochwalić za długość? Nie? No to teraz wiedz, że tym razem to ty made my day ową cudną długością *-*
      O rany, jaram się strasznie twoim hogwarckim blogiem, kurwa nie mogę się doczekać, aż się za niego zabiorę :3 póki co muszę nadrobić zaległości na innych blogach, ale już niedługo, niedługo, niedługo <3
      Pozdrawiam, czekam z niecierpliwością na next’a i całuję ;*

      Usuń
    2. Witam skarbie ;3
      Spoko spoko, rozumiem spóźnienie. Albo rozumiem częściowo, bo co to tak wgl są połowinki? o.O
      Kurde, mnie ta piosenka tak natchnęła przy pisaniu, że to aż trudno powiedzieć *.*
      Chodzi ci pewnie o 'Rozmowę mistrza Polikarpa ze Śmiercią' jeden z najzacniejszych utworów średniowiecza :D trochę smutne, że straszę własnych czytelników.. ale dobra co tam xD
      ahahahah jesteś cudowna! Dokładnie o taką reakcję mi chodziło, bo może akurat mi jednak coś odjebie i zabiję główną bohaterkę? A co! xD
      Powoli sama zaczynam chcieć żeby to on był z Aną ;__; ale nie, przecież by się prędzej czy później pozabijali. Albo we śnie pourywali sobie pierdolone ręce ^^
      DZIĘKUJE ♥♥ za te wszystkie cudowne słowa.

      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń
    3. Połowianki to połowa jakiegoś okresu :P w niektórych szkołach licealnych jest taka impreza w drugich klasach... coś a'la półmetek w gimnazjum xd

      Usuń
  4. Ohayo, w końcu zabieram się za pisanie komentarza i muszę kogoś poprosić by mnie porządnie kopnął w dupę jak znowu odważę się zalegać podczas takich zajebistych notek… wszystko przez te choróbsko…
    W każdym razie, notka zajebista zajebistość, ale to i tak nie oddaję w pełni mojego zachwytu temu rozdziałowi ^^ no Amane chyba już użyła większości epitetów… muszę zacząć się starać napisać komentarz przed nią, bo wyjdę na jakąś plagiatorkę... xD no ale ona chyba wykorzystała wszystkie fajne słowa…
    No to przejdę do rozdziału, ta reakcja Hidana przy resuscytacji była taka omg XD i wiesz jednak jestem za tym by Hidan był z Aną, no weź jak HIDAN się zakochał to raczej nie upierdoli swojej wybranki xd znaczy będzie pierdolić, ale w przyjemny sposób xd wracając on tak fajnie ją wybudzał, tak desperacko i to było fajne <3 potem jak się przebudziła i to dziękuję – how fucking cute ;3 xd potem to już tyko lepiej, rany boskie kobieto, trzymasz poziom xD tak, tak mnie też ogarnęła zazdrość i to nie pierwszy raz przy twoim opowiadaniu xD
    Walka z tym demonem i w ogóle ten demon, kurwa, jak to wymiatało…no pozazdrościć tych drastycznych, mrożących krew w żyłach opisów ;3 no przepiękne, myślę, że jakbym czytała to w nocy to bym się bała potem do kibla iść – powaga xd teraz nie mam bata, króry towarzyszyłby mi w moich nocnych przesiadywaniach przy kompie i utwierdzającego mnie, że nikogo nie ma za drzwiami pokoju xD teraz tak myślę, jak on musiał mieć ze mną przejebane xD dobra sorry, że schodzę z tematów ważnych… ten demon, fajnie, że go zabili, było od razu xD tak sądzę, że trudno musiało ci się pisać wtrącenia Hidana, bo w sumie on głównie działa z woli Jashina i w tym przypadku jedynie kosą mógł coś zdziałać xd no niewiele opcje, ale zajebali skurwysyna ;3
    No jejku, jaka ta końcowa scena przykra :< ale nie zabijesz ja, jakby to był epilog to bym uwierzyła, ale nie jest xd więc czekam na to epickie zmartwychwstanie xd no i Hidan, jashinie jaki on kochany z tą troską xd chociaż nie wiadomo, może po prostu nie chce wlec się z trupem na rękach… nieee xd Hidan jest kochany xD
    To ja czekam z niecierpliwością na następną notkę, obczaję twoje potterowskie dzieło xd
    Życzę dużo weny i pozdrawiam ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och mój boże, dzisiaj mam taki dobry dzień (to chyba wszystko przez urodziny) że wręcz mnie rozpiera radość i miłość do wszystkiego, więc nie mogę zareagować na twój komentarz jakoś inteligentnie.. pozostaje mi tylko wytrzeć łezkę wzruszenia ♥
      A wiesz, że nawet chciałam opublikować to jako epilog, a potem na końcu napisać, że żarcik? Ale już się powstrzymałam xD
      Buziaki ;3

      Usuń
  5. Ciekawy odcinek! :) Mam tylko nadzieje ze Ana nie umrze... :(!!! i następnym razem pokaże się od lepszej strony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się bardzo, że się podobało ;D
      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń

Mile widziane wszelkie sugestie, pochwały, nagany i ogólnie Wasze opinie na temat bloga. Bardzo miło jest przeczytać, że ktoś docenia moją pracę i wyraża to w komentarzu, dlatego za każdą notkę szczerze dziękuję ;3