Zatrzymała się na
środku drogi i uniosła głowę do góry, patrząc w zachmurzone niebo. Pozwoliła by
krople deszczu swobodnie opadały jej na twarz. Już dawno zgubiła gdzieś
poszarpany płaszcz, a jej długa, przemoczona suknia lepiła się niewygodnie do
ciała. Powolnym ruchem odgarnęła z czoła włosy, próbując związać je kawałkiem
materiału, by nie przysłaniały pola widzenia. Gdzieś w oddali rozległ się
grzmot, a po chwili niebo rozdarła jasna błyskawica. Zrobiła krok do
przodu, co wymagało trochę wysiłku, bo jej nogi ugrzęzły w rozmokłej glebie. But
wydostał się z błota z nieprzyjemnym mlaśnięciem. Pomimo nocy i chmur, zakrywających szczelnie księżyc i gwiazdy, widoczność była całkiem dobra. A to
za sprawą budynku, który jakiś czas temu zajął się ogniem tak wielkim i
gwałtownym, że krople deszczu tylko go podsycały. Gryzący dym dostał się do jej
gardła, więc zakasłała cicho. Tuż przed nią z łoskotem zwaliła się wielka, drewniana
belka z płonącego domu. Obeszła ją powoli i rozejrzała, w poszukiwaniu swojego
towarzysza. Nagle oberwała czymś ciężkim w tył głowy, odwróciła się błyskawicznie, odnajdując swoją zgubę. Zerknęła na ziemie, gdzie w kałuży leżała
oderwana i zakrwawiona, ludzka kończyna.
- Czy ty właśnie
rzuciłeś we mnie ręką? – warknęła do Hidana, starając się przekrzyczeć
burzę.
- Tak, rzuciłem w
ciebie ręką – potwierdził, nie patrząc nawet w jej stronę.
Wbił kosę prosto w
twarz zbliżającego się do niego mężczyzny, pękające kości chrupnęły przyjemnie.
Nie zdążył nawet jej wyjąć, bo z drugiej strony zachodził go drugi
przeciwnik. Rąbnął go z całej siły rękojeścią w mostek, a potem ze wstrętem
zrzucił oba trupy, zwisające z dwóch końców jego broni.
- Czy ty właśnie rzuciłeś we mnie pierdoloną
ręką? – wycedziła Anayanna, podchodząc do niego. Jakby od niechcenia
uniosła do góry pięść, uderzając w twarz człowieka czającego się za nią. Potem
odwróciła się i kopnęła go w bok, z taką siłą, że wyleciał w powietrze i
zatrzymał się dopiero na ścianie jakiegoś budynku.
- Tak, rzuciłem w
ciebie pier.. – Hidan urwał i kucnął, a młody chłopak, który właśnie miał na
niego skoczyć, przeleciał nad nim i wylądował twarzą w błocie. Jashinista wbił
mu szpikulec między kręgi szyjne kręgosłupa. – A zresztą! Przekaz był jasny –
rusz dupę i z łaski swojej pomóż mi tutaj, a nie gapisz się w niebo.
Anayanna zacmokała z
dezaprobatą.
- Nie radzisz sobie
skarbie? Jak zwykle wszystko na mojej głowie..
- Chuj ci w dupe.. –
wymamrotał pod nosem Hidan.
- A tobie nie, bo dla
ciebie to pewnie przyjemność – syknęła skracając o głowę jakąś dziewczynę.
Już od prawie godziny
walczyli w centrum wioski z ciągle przybywającymi mieszkańcami. Nie kierował
nimi instynkt przetrwania, ani chęć obronienia swoich domostw. Kierował nimi
paskudny demon, który siedział gdzieś w ukryciu i zapewne świetnie się teraz
bawił. Wszyscy ci ludzie wyglądali i zachowywali się jak zombie, z
beznamiętnymi wyrazami twarzy zmierzając po własną śmierć. Ich jedyną bronią
były identyczne, szare, wirujące tęczówki. Hidan już dawno odkrył, że mają
hipnotyzującą moc, a wyzwolić się spod niej można tylko zadając sobie fizyczny
ból. Na szczęście ani jemu, ani Anayannie to nie przeszkadzało.
Grupa ludzi otoczyła
go ze wszystkich stron, dzierżąc co wpadło im w ręce. Jakiś staruch prawie
rozdarł mu gardło widłami, więc skoczył na dach pobliskiego budynku. Miał
chwilę by odsapnąć i rozejrzeć się po polu bitwy. Trupów nie dało się zliczyć,
a już z pewnością przypasować, która kończyna należy do którego bezgłowego
korpusu. Krwi lało się tyle co deszczu, a kałuże po ulewie już dawno zabarwiły
się na czerwono. Szybko dostrzegł Anayanne. Nie posiadała żadnej broni,
posługiwała się wyłącznie swoimi rękami, wzmocnionymi brutalną Szkarłatną Mocą.
Chwyciła za włosy jakąś drobną dziewczynę, która zamierzyła się na nią zwykłą,
drewnianą deską. Złamała jej kręgosłup, ciskając ją na ziemie i wbijając w
glebę obcasem buta. Za nią już czaił się kolejny przeciwnik, więc odwróciła się
błyskawicznie w tył, wbijając mu rękę w brzuch. Przeszła na wylot, a kiedy ją
wyciągała, wyszarpała z jego wnętrza oślizgłe, zakrwawione jelito. Otoczyła nim
szyję atakującego mężczyzny i bezlitośnie zacisnęła, patrząc jak jego oczy się
wytrzeszczają, a język bezwładnie wysuwa się z ust. Mężczyzna próbował się
bronić, wierzgając i rozdrapując gardło w próżnej próbie poluzowania uścisku. W
końcu wydał ostatnie tchnienie i padł na ziemie uduszony. Anayanna nie czekała
ani chwili dłużej, skoczyła na kolejnego przeciwnika, powalając go na błoto i
siadając na jego klatce piersiowej. Chwyciła go za gardło, wbijając paznokcie
we wrażliwą skórę. Kilka razy uderzyła jego głową o ziemie, aż w końcu pękła mu
czaszka. Natychmiast wstała i wyrwała igły do szydełkowania z rąk jakiejś
babuleńki. Hidan patrzył jak bez namysłu wbija je w jej oczy, a potem kopniakiem
odrzuca jej ciało w tył, taranując przy okazji kilka osób. Kolejni,
ubezwłasnowolnieni wojownicy dopiero się zbliżali, więc Anayanna zatrzymała się
na chwilę, prostując i odgarniając włosy z twarzy. Krew na jej rękach
pozostawiła smugi na czole, ale dziewczyna zdawała się tym nie przejmować. Jej
suknia była porwana, zakrwawiona i mokra. Cała jej sylwetka emanowała siłą i
szaleństwem, a po chaotycznym sposobie w jaki zabijała, Hidan widział, że
straciła nad sobą wszelką kontrolę. Naprawdę,
jeszcze jakiś czas temu przejmowała się zabiciem dziecka? Teraz dookoła
niej porozrzucane były brutalnie okaleczone truchła, a ona przypominała diabła w ludzkiej skórze. Niewiele różni
się od tego prawdziwego demona.. Po zaledwie kilku sekundach wytchnienia,
nowa fala ludzi dotarła do niej, wyciągając w jej stronę blade, trupie dłonie.
Pustka na ich twarzach była przerażająca, a wyłupiaste tęczówki wirowały
szaleńczo w pozbawionych powiek oczodołach. Anayanna chwyciła pierwszego za
ręce i pociągnęła w bok, powalając tym samym jego towarzyszy. Wyrwała płonącą
belkę ze stojącego obok budynku, ogień rozprzestrzenił się już na większą część
miasteczka. Rzuciła ją na próbujących się pozbierać mieszkańców, a ich ciała
błyskawicznie zaczął trawić ogień. Krzyki i wrzaski były zatrważające i
poruszyły odrobinę nawet Hidana. Ale dziewczyna doskoczyła do kolejnego
osobnika i wykręciła mu ręce do tyłu, stawiając nogę na jego plecach. Z jego
gardła wydarł się zduszony jęk, gdy kości chrupnęły głośno. Upadł bezwładnie w
błoto i zwinął się w kłębek kiedy Anayanna go puściła. Dalej żył, więc schyliła
się nad nim, chwytając jego nogę. Mężczyzna zdarł sobie gardło, krzycząc w
niebo głosy, kiedy łamała mu kości. Kobiecie zachodzącej ją właśnie od tyłu,
prawie udało się rąbnąć ją kawałkiem dachówki. Anayanna z mściwym uśmiechem
zmiażdżyła jej pięść.
Jej sposób zabijania
nie był piękny. Dla postronnego obserwatora mógł się wydawać wręcz obrzydliwy,
bo najwyraźniej chodziło jej tylko o zrobienie jak największego bałaganu. Rozczłonkowane,
porozrywane ciała. Z wyraźną radością rozpruwała kolejne brzuchy i wyrywała
organy wewnętrzne, nie przejmując się paskudną wydzieliną pokrywającą jej
dłonie. Nie robiła tego szybko i sprawnie, a starała się doprowadzić ofiarę do
jak największej agonii. Z otwartymi ramionami przyjmowała na swoje konto
kolejne, zbezczeszczone dusze, zapewniające jej po śmierci miejsce wśród
największych szumowin piekła. Życie ludzkie zdawało się nie mieć dla niej
najmniejszej wartości, co czyniło ją jeszcze większym potworem.
'Zabiłeś wszystkich, przez których byłeś taki samotny.'
A Hidan jak nigdy,
nie umiał oderwać od niej wzroku. Była brutalna, nieczysta i zepsuta.
'To wcale nie wypełnia pustki, ale poszerza ją jeszcze
bardziej.'
Idealna. Teraz nie
liczyły się dla niego niezliczone momenty, kiedy sam miał ochotę ją udusić.
'Chciałeś czuć. Tak rozpaczliwie chciałeś poczuć cokolwiek..'
Nie liczyło się to,
że denerwowała go każdym swoim słowem, ani to, że prawdopodobnie dogłębnie nim
gardziła.
'Posiadać osobę, dla której będziesz cenny, ważny.'
Nie liczyła się jej
przeszłość, ani przyszłość.
'Ty jesteś nienawiścią Hidan..'
'Wyrwałeś sobie serce. Nie cierpisz?'
Cierpię..
Nigdy nie wydawała mu
się piękniejsza, okrutniejsza.. i bardziej odpowiednia. Miała rację, ze
wszystkim i od początku. Kilka dni sam na sam wystarczyło, by przeanalizowała
jego uczucia i wystawiła profesjonalną diagnozę. Nieśmiertelny kłopot.. Był samotny, był opuszczony, był
znienawidzony. I cierpiał z tego powodu od momentu, w którym na nieszczęście
wielu osób przyszedł na ten świat. Znienawidzony i nienawidzący.. Cierpiący i
zadający cierpienie.. Niekochany i niekochający. Samotny człowiek pragnący towarzystwa.
Towarzystwa, bez którego nie mógł istnieć, towarzystwa, które pragnął zabić. A ona to rozumiała. Ze swojego doświadczenia? A może widziała więcej
niż inni? Nie. Po prostu okazała mu jakieś zainteresowanie, nawet jeśli jego
objawem było nieustanne dogryzanie i doprowadzanie do białej gorączki.
Byli do siebie
podobni. Zabijali, nie z przymusu tylko z przyjemności. Nienawidzili, gardzili,
szydzili.. Wypełniały ich negatywne, złe emocje, byli zepsuci. Byli dla siebie
stworzeni, bo miał wrażenie, że właśnie patrzy na Wielkiego Jashina w niepozornej,
ludzkiej postaci. Lubowała się w krwi, bólu i śmierci. Kim mogła być, jak nie
uosobieniem jego najwspanialszego Pana?
Nagle coś twardego
pacnęło go prosto w twarz. Otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał pod nogi,
gdzie na dachu leżała oderwana dłoń. Kilka centymetrów białej kości wystawało poza
krawędź postrzępionej skóry, a palce były nienaturalnie powykręcane.
- Czy ty właśnie
rzuciłaś we mnie dłonią?
- Owszem, rzuciłam w
ciebie dłonią.
- Po chuj, jeśli
wolno spytać?
- Żebyś z łaski
swojej ruszył dupsko i pomógł mi tutaj! – wrzasnęła wyskakują do góry, a dwóch
mężczyzn pędzących w jej stronę z dwóch stron, wpadło na siebie z łoskotem. Wylądowała
na nich i wbiła ich ciała głębiej w błoto, rozdrapując plecy aż do kręgosłupa.
Pierwszemu z nich pogruchotała go silnymi uderzeniami pięści, za to z drugiego
wyszarpała fragment i przebiła nim zbliżającą się kobietę.
Hidan z cichym
śmiechem zeskoczył z dachu, lądując w kałuży. Ruszył w stronę Anayanny, która
była powoli otaczana ze wszystkich stron. Oczywiście, poradziłaby sobie z tymi
przeciwnikami, ale w sumie chciał to już jak najszybciej zakończyć. Stanął za
plecami jakiegoś obdartego kolesia, który przepychał się przez tłum dzierżąc w
dłoni siekierę.
- Ej ty – poklepał go
po ramieniu, a kiedy odwrócił się, spoliczkował go kilkakrotnie zabraną z dachu
dłonią. Pod wpływem siły ciosów, mężczyzna zachwiał się, a Hidan błyskawicznie
zakończył sprawę, przebijając mu pierś szpikulcem. Na takich marnych
przeciwnikach nie opłacało się nawet przeprowadzać rytuału, każdą ofiarę i tak
składał w ofierze Jashinowi.
Kilkanaście minut
później obydwoje stali pośrodku zdemolowanego placu. Można było śmiało
powiedzieć, że oprócz nich nie było tam żywego ducha, bo teraz zamiast ubitej
gleby, podłoże stanowiły ludzkie, zakrwawione ciała. Wszyscy przeciwnicy
zostali wybici, a Anayanna i Hidan pokryci byli krwią i szczątkami swoich ofiar.
Teraz z nieba spadała delikatna mżawka, chociaż chwile temu ulewa była tak
silna, że ugasiła płonące budynki.
- Przechodzimy do
głównej części programu? – zaproponował Hidan, rozpoczynając marsz w głąb wioski.
- To będzie długa
noc.. – westchnęła Anayanna, idąc za nim.
Minęli ostatnie
zabudowania miasteczka i nie napotkali po drodze ani śladu demona. Za plecami
mieli opuszczoną wioskę, a przed sobą ciemną puszczę. Anayanna nie omieszkała
wyrazić swojego niezadowolenia i narzekaniem doprowadzała Hidan do szału. Już
miał się na nią wydrzeć, gdy pośród gęsto rosnących drzew, mignęła mu blada
postać. Uciszył dziewczynę gestem dłoni, na co ona zapowietrzyła się z
oburzeniem.
- Czy ty mnie właśnie
uci.. – dalsza wypowiedź stanowiła tylko niezrozumiałe pomruki, bo Hidan
bezceremonialnie zatkał jej usta ręką.
- Słuchaj – polecił,
zanim wyrwała się i zmierzyła go gniewnym spojrzeniem.
Kolejny szelest był
wyraźniejszy i Anayanna również zastygła w bezruchu, nasłuchując. Liście na
drzewach tuż obok nich zaszumiały, a przecież nie było prawie w ogóle
wiatru. Gdzieś z przodu cicho trzasnęła przydepnięta gałązka.
- On to robi
specjalnie – szepnęła Anayanna.
- Chce żebyśmy poszli
za nim – zauważył Hidan, gdy kolejny szelest rozległ się głębiej.
Spojrzeli po sobie, w
skupieniu oczekując kolejnego sygnału.
- Ja tam nie mam nic
przeciwko – mruknęła.
Hidan wzruszył
ramionami, więc Anayanna ruszyła do przodu. Po chwili gąszcz grubych, omszałych
pni otoczył ich ze wszystkich stron. Drzewa w lesie były bardzo stare, a ich
korony tak gęste, że nie widać było ani kawałka nieba, co sprawiało odrobinę
klaustrofobiczne wrażenie. Nie było żadnej ścieżki, więc musieli przedzierać
się przez poszycie, składające się z dziwnych, nieznanych im roślin. Po kilku
minutach mozolnego marszu, drzewa przed nimi zaczęły się przerzedzać. Anayanna
zatrzymała się przed pordzewiałym, sędziwym ogrodzeniem. Furtka sięgała jej do
pasa, a metalowe pręty porośnięte były bluszczem. Niepewnie nacisnęła
zaśniedziałą klamkę, a furtka sama się otworzyła. Zawiasy zaskrzypiały
przeraźliwie w proteście. Za przejściem była dróżka, cienka i kręta. Anayanna
ruszyła nią, słysząc za sobą kroki Hidana. Z każdym przebytym metrem, drzewa
przerzedzały się coraz bardziej. Nagle Anayanna zatrzymała się gwałtownie, a
Hidan nie wpadł na nią tylko dzięki refleksowi.
- Co? – mruknął,
kiedy dziewczyna zeszła ze ścieżki i minęła jedno z drzew.
- To cmentarz –
dobiegł go jej cichy, lekko zduszony głos. – Jesteśmy na jakimś starym
cmentarzu.
Hidan poszedł za nią.
Kucała przez zniszczonym, kamiennym nagrobkiem. Rękawem sukni wycierała
zakurzoną powierzchnię, by odczytać wyryte na niej napisy.
- To data sprzed
kilkuset lat..
- Chodźmy dalej –
zarządził stanowczo.
Anayanna nie
protestowała i razem wrócili na ścieżkę, kontynuując drogę. Drzew było coraz
mniej, za to ilości zapyziałych, starych nagrobków nie sposób już było zliczyć.
Droga urwała się przed ogrodzonym ceglanym murkiem jeziorkiem, na którego środku
stał posąg Ponurego Kosiarza. Woda była mętna i cuchnąca, a kamienny Kostucha
patrzył na nich z góry, z zakapturzoną twarzy.
Hidan wyminął ją,
idąc pierwszy. Ominęli jezioro i stanęli przed ogromnym mauzoleum. Liczne
kolumny były bogato zdobione, ale zniszczone upływem czasu. Cała budowla kiedyś
pewnie zachwycała pięknem, chociaż teraz dodawała grozy całemu temu miejscu.
Anayanne nagle uderzyło, jak głucha cisza panowała na cmentarzu. Nie dało się dosłyszeć żadnego szmeru, ani szelestu. Prawie podskoczyła, gdy nagle przeleciało nad nią czarne
ptaszysko, kracząc głośno. Rozejrzała się dookoła, zdając sobie sprawę z tego,
że otacza ich mlecznobiała mgła, a widoczność jest prawie zerowa. Kiedy z
powrotem odwróciła się w stronę grobowca, prawie pisnęła z zaskoczenia. Przed
potężnymi, drewnianymi wrotami stała drobna postać. Wyglądem przypominała
młodego, nastoletniego chłopaka, ale tylko na pierwszy rzut oka. Czarne włosy
były koloru smoły i opadały na czoło, częściowo przykrywając olbrzymie, szare
oczy. Takie same jak u jego podwładnych, chociaż wirujące wolniej i większe,
emanujące niewyobrażalną ilością zła i śmierci. Chłopak wcale nie miał nosa, za
to jego usta były tylko cienkimi, pozbawionymi warg kreskami. Duże, spiczasto
zakończone uszy wystawały poza burzę włosów, a skóra miała kolor bielszy niemal
niż śnieg. Na wątłe ciało zarzuconą miał obszerną, czarną pelerynę.Było w jego
twarzy coś niezwykłego. Zdecydowanie nie był piękny, ale sprawiał, że nie można
było oderwać od niego wzroku. Anayanna nie miała wątpliwości, że stoją oko w
oko z rzeczonym demonem. Jego aura była tak mroczna i diabelska, że trudna to
porównania z czymkolwiek innym.
Chłopiec wykrzywił
swoje usta w szyderczym uśmiechu, a urocze dołeczki w policzkach zdecydowanie
kontrastowały ze spiczastymi, ostrymi zębami, które obnażył.
- Będziemy tu tak
stać i gapić się na siebie, czy przejdziemy do tej części w której cię zabijamy
i możemy wrócić do organizacji? - rzucił lekceważąco Hidan.
Demon wybuchł głośnym
śmiechem, a Anayanna miała wrażenie, że jest to najbardziej przerażający
dźwięk, jaki w życiu słyszała. Niekontrolowane ciarki przeszły po całym jej
ciele, a włoski na rękach stanęły dęba. Całą siłą woli powstrzymała się od
mimowolnego kroku w tył, albo chociaż zatkania uszu.
- Zanim zdechniesz,
postaram się żebyś cierpiał katusze kundlu – wysyczał chłopiec, jakby przez
jego struny głosowe przemawiały wszystkie diabły.
- Nie mamy czasu na
puste pogróżki – warknęła Anayanna, biorąc się w garść. – Jeśli nie masz
zamiaru zaatakować pierwszy, my to zrobimy.
- Wchodzicie bez
zapowiedzi, bez pozwolenia na moje terytorium, zabijacie moich ludzi, a teraz
jeszcze.. – urwał, bo pięść Anayanny znalazła się tuż przed jego twarzą.
Oczekiwała gruchotu
łamanej kości nosowej, albo chociaż podbicia oka. Ale jej dłoń przeniknęła
przez jego twarz, jakby był tylko iluzją. Cała jego sylwetka rozpłynęła się we
mgle, a chłód otaczający ją ze wszystkich stron, nagle przybrał na
ostrości i lodowatymi igiełkami wbił się boleśnie w jej ciało. Odwróciła się
gwałtownie, a jakaś dziwna, nienamacalna siła wbiła jej ciało w drzwi
mauzoleum. Wrota wypadły z zawiasów, a ona runęła do tyłu. Gdy już się
pozbierała i wyszła na zewnątrz, z trudem mogła dostrzec cokolwiek w gęstej mgle. Nim
zdążyła się zorientować, koło niej przeleciał Hidan, uderzając o ścianę.
Jashinista jęknął i osunął się na ziemię. Anaynna desperacko próbowała doszukać
się przeciwnika, ale nigdzie go nie było. Nagle coś chwyciło ją za kostkę i
pociągnęło na glebę. W ostatnim momencie zamortyzowała upadek dłońmi, dzięki
czemu jej twarz nie rozpłaszczyła się na podłożu. Uścisk na jej nodze był
lepki, chłodny i nieprzyjemny, a jednocześnie zdawał się być odległy. Spojrzała
w tył, ale jednym co dostrzegła, była mlecznobiała macka mgły, zacieśniająca
chwyt. Wytrzeszczyła z niedowierzaniem oczy, próbując drugą nogą skopać trzymającą
ją, dziwaczną rękę, ale nic to nie dało. Jej stopa przenikała powietrze. Dłoń
poderwała ją gwałtownie do góry i obróciła wkoło kilka razy. Potem uścisk
zniknął, a Anayanna wyleciała w powietrze i rąbnęła o posąg Kosiarza. Wypuściła
z siebie powietrze, a obolałe płuca odmówiły współpracy. Nie miała nawet szansy
chwycić się czegokolwiek, gdy runęła wprost do jeziora. Mętna woda natychmiast
wypełniła jej organizm, a rozpaczliwe próby wydostania się na powierzchnię nie
przynosiły rezultatów. Po zaledwie kilku marnych sekundach walki, opadła z sił
i przymknęła oczy, czując jak woda gromadząca się w niej, prawie rozrywa ją od
środka. Ciężka, przemoczona suknia ciągnęła ją na dno, a gdy uniosła do góry
głowę, i ostatni raz otworzyła oczy, nie widziała nic prócz czarnej tafli wody.
Idealny mrok śmierci
Kurczę, w trakcie poprawiania rozdziału, myślałam o tylu rzeczach, o których muszę wspomnieć, a teraz wszystko zapomniałam? ;__;
Hmm..
Zacznijmy od...
Przepraszam Soli, że tak bezczelnie zajebałam ci tekst w stylu 'tobie nie, bo dla ciebie w dupę to przyjemność' ale był taki boski i tak bardzo pasował mi do tej sytuacji, że po prostu musiałam to zrobić ;3
Chciałam zakończyć motyw z polowaniem na demona już w tym rozdziale, ale tak się rozkręciłam z akcją, że już bym nie dała rady ;<
Czy to nie dziwne, że najprzyjemniej i najłatwiej opisuje mi się sposoby, zabijania Anayanny? xD
Postanowiłam zabawić się w promowanie młodych talentów. Zapraszam serdecznie na blog Risu:
Z własnych źródeł informacji wiem, że wiek autorki nie jest imponujący, a pomimo tego, pisze bardzo dobrze i zapowiada się na to, że w przyszłości może rozwinąć swój talent.
A tak zostając w temacie blogów z uniwersum Harrego Pottera.. Jakiś czas temu zaczęłam pisać historię w erze Huncwotów i tak się w ten temat wkręciłam, że aż kusi mnie żeby założyć bloga!
Znaleźliby się jacyś czytelnicy?
Zmieniłam również wygląd podstrony 'o mnie', gdzie możecie nawet zobaczyć moją cudną mordę. Dalej, wiem, że chcecie.
xD
No, mam nadzieję, że to wszystko.
Kocham i pozdrawiam! ;3
I po całym męczącym dniu nadeszła pora na przyjemność...pyszna szarlotka i ogarnięcie fb itp. No i Ana dodała rozdział. Opycham się tą szarlotką, ale w trakcie czytania jakoś mi się odechciało ją jeść. Dbasz o moją linię :D <3 Tak btw ładna mordka w "o mnie". :3 Napisałabym coś więcej, ale nauka mnie wzywa. Jestem strasznie zdezorganizowana, nie mogę się nigdy wyrobić z nauką czy czymkolwiek innym, więc mój blog poszedł chwilowo w odstawkę ;___; . Stwierdziłam, że jednak komentarz dam radę napisać. :D Mata ne.
OdpowiedzUsuńOch, ja niestety w trakcie pisania rozdziału opychałam się ciastem i nic nie było w stanie mnie powstrzymać bo było za dobre ;__; (sama piekłam)
UsuńBardzo mi miło, że pomimo masy nauki znalazłaś czas na przeczytanie rozdziału, no i skomentowanie!
Pozdrawiam, buziaki ;3
Yo xD
OdpowiedzUsuńTo najpierw kilka słów wstępu GDYŻ, potem zapomnę xD otóż, ja się zastanowię czy wcielić cię do opowiadania, w sumie Hidankowi przyda się jakaś smycz xD tak czy siak przemyśle twą prośbę xD druga sprawa… twoje potterowskie cudo, do tej pory nie obejrzałam dwóch ostatnich części tej epickiej historii, ale sądzę, że czytałabym ;D ostatnio przez trwającą szkołę ludzie nie piszą mi notek (tylko nieliczni) także z chęcią xD Kolejna sprawa to twoje „o mnie” zaiste, spojrzałam :D dlaczego jesteś ładniejsza ode mnie? ;___; no jak tak można dołować czytelników.. weź, wstydź się :( (twoje zdjęcie zostaję zarchiwizowane na moim komputerze w tajnym folderze F.A.P. XD)
Teraz notka – była zajebista, zajebista albo zajebista, myślę jednak, że to będzie to pierwsze :P Och tak, twoje opisy wprowadzały w fajny mrrrr…oczny klimat xD w ogóle ty się uspokój z tą zajebistością, bo jak ja przy tobie wyglądam O_O Nudzi mi się, więc postaram się walnąć ci jakiś w chuj długi koment, cieszysz się? :D Nie? O.O No to peszek xD
Otóż tak, nie wiem jak ty, ale ja lubię jak dzięki krokom powstają „mlaśnięcia” xD szczególnie w zimie, jak śnieg jest taki mokry i robi się z niego ciapa, ja kocham ten zabieg ^^ w ogóle, zamiast „gwałtownym” czytam :gwałconym” a mowa o ogniu i takie „WTF” na twarzy xD W każdy razie Ana dostała pierdoloną ręką xD no życie xD ale niech doceni, że Hidan powiedział prawdę xD mógł przecież skłamać xD w ogóle biją się z zombiakami, jak hardcore ;D O rany… te opisy… czy tylko we mnie wzbudzało to jakiś niesmak? Gdyby powstał film o twoim opowiadaniu to bym chyba na niego nie poszła xD albo moje komentarze ograniczały się do syknięć i jednoczeniem się z cierpiącą osobą xD (gdybyś mnie widziała na ‘oszukać przeznaczenie’…) Hidan się zauroczył Anayanną xD tak musiało być, w końcu autorka go uwielbia xD no i ta zamiana ról xD dłonią hm, hm mogła rzucić tak zwaną trzecią ręką xD
Drugi wątek był taki o ja pierdolę xD mrocznie @___@ o rany opuszczony cmentarz, jak zajebiście xD znaczy ja nie lubię chodzić po cmentarzach nawet w dzień, są tam dziwni ludzie… ostatnio jakaś baba się darła na nagrobek, że nawet upilnować sobie nagrobka przed zbezczeszczeniem własnego grobu .___. Wariatka kurwa xD Anyway chłopiec bez nosa (kierowałaś się wyglądem sama-wiesz-kogo? xD) ale no, ona ma pecha skoro na nią tylko dzieci idą xD chociaż chyba zabijając brzydkie dziecko nie będzie mieć problemu xD w ogóle spacerek w lesie i jej zrzędzenia i wkurw Hidana xD No mam nadzieję, że teraz Hidanek się wykażę i wyłowy swoją niewiastę z jeziora ^^ tak, to będzie romantyczne xD
Tak więc czekam z niecierpliwością na 27. rozdział ;D
Życzę weny i pozdrawiam gorąco :*
Moja ty *.*
UsuńCałym sercem staram się zignorować fakt, że nie obejrzałaś dwóch potterowich filmów.. (błagam nie mów nawet o książkach!) bo jak na psychofankę Pottera przystało.. jestem psychiczna
O rany, nie, teraz serrio się rumienię. Fap folder? Twój fap folder? Zaszczyt!
Jasne, że się cieszę! Jaram się jak głupia do monitora, co jest dziwne
W sumie sama nie wiem czy lubię mlaśnięcia podczas chodzenia, chyba raczej wolę się skradać.. mam duszę ninja. Uwielbiam przekręcanie czytanych słów, sama tak mam często *.*
Wiesz, sama bym chyba takiego filmu nie obejrzała xD co nie zmienia faktu, że lubię pisać o takich rzeczach xD inna sprawa jest, jak kładę się spać i to wszystko mi się przypomina o.O
Ahahaha fajna baba :D chyba zacznę odwiedzać cmentarze!
Dziękuję bardzo bardzo bardzo i pozdrawiam ;3
Jak ja kocham Twe opisy, no po prostu ubóstwiam, kocham i wgl <333 Jak ja je czytam to masakra, tak się wciągam, a potem nagle koniec rozdziału i jest mi smutno :< Jak ty możesz tak świetnie pisać?! :<
OdpowiedzUsuńTe walki były cudownie i rzucanie do siebie rękami, nie no, niektórzy rzucają do siebie piłką ewentualnie kamieniem, a nasza kochana dwójka obrzuca się kończynami <3 Kochane <3
Oczywiście spojrzałam na podstronę 'o mnie' i jeejku, jaka piękna twarz, kolejna osoba ładniejsza ode mnie, zaczynam mieć kompleksy. Nie, sorry, ja już je mam :< Świat jest okrutny,
Komentarz nie jest długi, ale od serca, jak ja to powiadam <333 Chora jestem i wgl :< Smutne.
Pozdrawiam Cię i życzę mnóóóóstwa weny :***
Buziaki :*
Boziu, uwielbiam cię *.*
UsuńMega się cieszę, skoro udaje mi się tak oddziaływać na czytelnika.
Maruda, na pewno przesadzasz! xD
Ważne, że komentarz w ogóle, każdy się dla mnie liczy
Dziękuję i również pozdrawiam, buziaki ;3
Ajaj, wreszcie rozdział i jaki niesamowity *.*
OdpowiedzUsuńKurcze, Twoje opisy są mega, po prostu momentami czuję się jak towarzyszka Any i Hidana! No właśnie, Hidan, co to za przemyślenia o Anayannie? Itachi skopie tyłek ;3
Ten demon jest przerażający, jeszcze bardziej niż to dziecko w ostatnim rozdziale ;_; brr, aż mnie ciarki przechodzą.
Nie no, rozdział przepiękny, mniam i wgl, czekam na następny! Niech ktoś pomoże Anie, plis? :c
Pozdrawiam i weny! :D
Mam chyba jakiś fetysz na punkcie zamieniania dzieci w przerażające stwory xD strach to w sumie żadne pozytywne uczucie, ale cieszę się, że w trakcie czytania mojego rozdziału aż tak czuć emocje :D
UsuńDziękuję bardzo, również pozdrawiam ;3
No cześć, kochanie :3
OdpowiedzUsuńWybacz mi, że tak późno wstawiam komentarz, ale zaczynam wierzyć, że chyba tylko w weekendy będę mogła aktywnie działać na bloggerze :< No cóż, przykre. Tak czy siak przybywam z komentarzem!
Na samym początku deklaruję się przyszła wierna czytelniczka nowego bloga potterowskiego, o ile go stworzysz (czemu cholernie kibicuję) :3 Wprawdzie nie czytam blogów o tej tematyce, w sumie nie wiem dlaczego, ale świat czarodziejów mam w małym paluszku, w końcu HP to ponad połowa mojego dzieciństwa <3 Także, ja czytać bd na pewno xd
Po drugie, dołączam się do Soli, czemu jesteś kurwa taka ładna, to boli ;_; nie powiem, brałabym jak reksio szynkę *-* Właściwie, dla cb, Soli i Sheeiren mogłabym zostać lesbą :D
Wiesz, za co kocham twoje opowiadanie? Bo potrafię jednocześnie się śmiać i bać, czytając je xd Ja mówię serio, do wszystkich, którzy nie lubią się bać – nie czytajcie tego o 3 nad ranem xD Ja lubię, więc było zajebiście *-*Rozjebała mnie ta dyskusja o rzucaniu pierdoloną ręką, nie no, coś genialnego :D I w ogóle sam fakt rzucania ręką mnie położył, hahahaha :D:D:D:D Chciałam to powtórzyć w rzeczywistości i rzuciłam w koleżankę piórnikiem (jakoś tak nie miałam pierdolonej oderwanej ręki pod ręką, smutne xD) i miałam nadzieję, że powie: czy ty we mnie rzuciłaś pierdolonym piórnikiem? Ale niestety powiedziała mi tylko: spierdalaj, Kasia. Ona nic nie rozumie…
Jezu, strasznie jarają mnie opisy walki Anayanny, nie dziwię się, że Hidan miał prawie orgazm patrząc na nią, to było coś zajebistego, też bym miała <3 Dobra, nie powinny mnie jarać takie rzeczy, no ale chuj tam, moja mroczna strona musi się gdzieś wyżyć. A lepiej żeby się wyżyła czytając twoje opowiadanie, niż zabijając paru(set) ludzi wokół xD Tak więc wracając, kocham to, gdy piszesz, że Ana wyrywa komuś rekę, łamie kręgosłup czy wyrywa komuś jelita <3 Normalnie zazwyczaj nie boję się takich rzeczy jeżeli są tekstem, tylko gdy są w filmie, ale teraz aż miałam ciary na plecach xD Ale to zajebiście dobrze <3 W ogóle rozjebało mnie jeszcze wypowiedź Hidana ‘po chuj, jeśli można spytać?’ hahahaaha :D Ach, ten kulturalny Hidan <3
O rany, najpierw pojebane, straszne dzieci, potem latające nogi i, jak to powiedziała Soli, zombie, a teraz jeszcze cmentarz (!) i to z posągiem Kosiarza (!) <333 Kocham takie klimaty, Ana, rozpieszczasz mnie! Czuję się prawie jak Hidan w ten swojej ekstazie xD Taa, tak gadam, a pewnie jak przyszłoby co do czego i miałabym walczyć tak jak oni z takimi creepy rzeczami, to pewnie na miejscu bym umarła i tyle by było z zabicia demona xD W ogóle, jak już jesteśmy przy temacie strachu, to nie wiem jak to zrobiłaś, ale hmm, jakby to powiedzieć… sprawiłaś, że jak Hidan jest przy Anie to nie wiem czemu, ale mam jakąś taką pewność, że nic się jej nie stanie xD No i w sumie na odwrót, bo Ana też do tchórzy przecież nie należy :3 Wiem, to dziwne, pojebana Amane, część pierwsza xD No ale tak jest xD
Hidan to umie rozpieprzyć poważną atmosferę xD „Będziemy tu tak stać i gapić się na siebie, czy przejdziemy do tej części w której cię zabijamy i możemy wrócić do organizacji?” Spoko, Hidan, to tylko demon, który opętał pewnie z ponad setkę ludzi, czemu by z nim nie pożartować :D Kocham go za to <3 I twoje poczucie humoru też <3
Łuuhuhu, skoro tak potraktowało Anę to to draństwo naprawdę musi być kurewsko silne, przecież to… no Ana o.O Ale Hidan ją uratuje, no kurwa, musi ją uratować! I wiem, że to zrobi xD Bo to Hidan xD
No dobrze. Jeszcze raz stokrotnie przepraszam za to spóźnienie, wiem, że ten tekst, że szkoła jest już nudny do porzygu, no ale niestety trudno mi to pogodzić :< Czekam z niecierpliwością i całuję <3
Hej skarbie. Spóźnij się nawet rok, ale kiedy w końcu przeczytam taki komentarz.. to aż mi cieplej na serduszku.
UsuńJa zostanę lesbą dla ciebie, moja HP siostro ♥ czemu ludzie którzy mnie otaczają mają wyjebane na Hogwart i nie podzielają mojej miłości do tworów Rowling? ;__; muszę wyjebać wszystkich moich znajomych
Ahahahah zniszczyłaś mnie akcją z koleżanką. Ale nie, tak na poważnie to powinna się wstydzić. (PS. Jak tak można nie mieć pierdolonej ręki pod ręką? Ty też się wstydź Kasiu)
No nie, prawie podżegam młodych ludzi do mordu? To nie dobrze chyba xD
Jeśli jakiś dziwny los wpakowałby mnie w środek własnego opowiadania.. to pewnie długo bym nie pożyła. Strachliwa ze mnie cipka.
No weź, bo jeszcze zmienię główny paring opowiadania i Ana będzie się musiała użerać z Hidanem xD
Pozdrawia, buziaki! ;3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń