12 listopada 2013

Rozdział 28

Muzykę bardzo polecam włączyć, 
ale cichutko - w tle




   Kiedy usiadł z powrotem na twardym, drewnianym taborecie, siedzenie nie zdążyło nawet ostygnąć. Zajmował je przez większość czasu, z naprawdę krótkimi przerwami na rozprostowanie nóg, czy niezbędne czynności. Chwilę szukał wygodnej pozycji, bo dół jego kręgosłupa przeszywał od czasu do czasu nieprzyjemny skurcz ból. Poprawił poluzowany opatrunek owinięty wokół swojej piersi, bandaż zawinięty na czole i gazy na ramionach. Sprawdził stan kroplówki, chociaż dobrze wiedział, że wszystko z nią w porządku. Uzupełnił woreczek z krwią zaledwie kilkanaście minut temu. A potem, wyczerpawszy już wszystkie wymówki, spojrzał na znajdujące się przed nim łóżko. Pierwsze zerknięcie zawsze było najgorsze, bo przynosiło paskudne rozczarowanie, charakteryzujące się uciskiem w gardle i nerwowym drgnięciem serca. Kiedy już minęła chwila słabości, patrzył ponownie. Nie było już rozczarowania, tylko ponura zgoda, pogodzenie się z sytuacją. Zaciskał wtedy mocno zęby, przełykał ciężko ślinę i chwytał spoczywającą na pościeli, lodowato zimną rękę. Na pierwszy kontakt z gładką skórą się wzdrygał. Była znacznie chłodniejsza niż jego. Potem starał się jak najdelikatniej owinąć własne palce wokół tych mniejszych, a wbrew pozorom było to trochę trudne. Nie przywykł do obchodzenia się z czymkolwiek tak ostrożnie. Był przecież uosobieniem brutalności. Gdy trzymał już drobną dłoń w swojej, palce drugiej ręki przyciskał do oczu, próbując powstrzymać uproczywe szczypanie. Czasami nie do końca mu wychodziło. Mrugał zawzięcie przez kilkanaście sekund, a kiedy słabość mijała, gardził sobą za bycie tak miękkim. Zdarzało się, że wtedy automatycznie mocniej zaciskał palce na trzymanej dłoni, a kiedy zdawał sobie z tego sprawę, odskakiwał gwałtownie zalewany wyrzutami sumienia. Potem cały proces przebiegał od nowa, z tym wyjątkiem, że już bardziej się pilnował. Starał się nie rozmyślać dużo, bo rozmyślanie prowadziło do irytacji i gniewu. A wtedy cieniutka bariera łagodności pękała. Nie chciał zrobić jej krzywdy, gdy leżała nieruchomo wśród białej pościeli, sprawiając wrażenie tak malutkiej i kruchej. Prawdopodobnie gdyby słyszała jego myśli i widziała jego zachowanie, wybuchłaby głośnym, szyderczym śmiechem. Rzuciłaby kilka przekleństw, może silnym ciosem przywróciła go do porządku. Przecież w rzeczywistości nie była nawet w połowie tak delikatna, na jaką teraz wyglądała. Prawdopodobnie.. Ale to nie było ważne. Bo jedyną rzeczywistością jaką miał przed sobą była ona – blada jak pościel w której leżała. Z włosami spływającymi na ramiona, z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi wargami. Ani drgnęła. Gdyby nie ledwo widoczne ruchy jej klatki piersiowej, można by pomyśleć, że jest martwa. Wyglądała na martwą. I on miał wrażenie, że jest martwy kiedy widział ją w takim stanie. 
   Hidan przeniósł wzrok z jej twarzy na wewnętrzną stronę łokcia. Widok igły tkwiącej w jej żyle i rurki doprowadzającej do niej krew, zawsze w jakiś dziwaczny sposób dodawał mu otuchy. Był dla niego jedynym realistycznym fragmentem jej nieruchomego ciała, bo patrząc na nią, tak boleśnie nieświadomą niczego, miał wrażenie, że to tylko sen. Odruchowo zaczął gładzić wierzch jej dłoni swoim kciukiem, napotykając wyuczone już zagłębienia, rysy i kostki.
   Nie budziła się, chociaż czekał od ponad tygodnia. Większość czasu przesiedział przy jej łóżku, ignorując głód i zmęczenie. Wytrwale wpatrywał się w jej zamknięte oczy, oczekując, że nagle się otworzą, ukazując tak znienawidzoną przez niego czerwień. Nigdy by nie pomyślał, że może za nią tęsknić. Czasami rozczarowanie odczuwalne przy pierwszym zerknięciu było tak silne, że zrywał się z miejsca, wybiegał z pokoju, zatrzymywał się na podwórku i krzyczał wniebogłosy, zdzierając gardło i niszcząc wszystko co akurat miał pod ręką. A czasami przytłaczało go tak, że nie miał nawet siły by wstać. Przyciskał wtedy palce do szczypiących oczu mocniej niż zwykle, jakby chciał je wydłubać. Uścisk w gardle stawał się nie do zniesienia i ręka z oczu wędrowała na szyję, próbując ją rozdrapać, by pozbyć się tego palącego uczucia goryczy. A potem opadała bezwładnie w dół, gdy rozczarowanie mijało, ustępując miejsca akceptacji. Nie było to jednak pozytywne uczucie. Było puste, przynosiło ze sobą ponure godziny spojrzeń wlepionych w jej twarz, albo w ścianę za łóżkiem.

*

   Z transu wyrwał go dopiero skurcz żołądka, spowodowany uciążliwym głodem. Jeśli nie pomylił się w obliczeniach, to ostatni posiłek zjadł trzynaście godzin wcześniej. Wstał więc z miejsca, orientując się, że za oknem świta. Dziesiąty dzień czekania. Wyszedł z pokoju, kierując kroki w stronę kuchni. Z niemalże pustego wnętrza lodówki wyłowił kilka plasterków podejrzanie wyglądającej szynki i położył ją na twarde kawałki chleba. Przeżuwał kanapki opierając się o zlew, nie czując ich smaku. Hidan przed te dziesięć dni nauczył się pić herbaty, bo choć nigdy nie przepadał za tym napojem, w szafce nad piekarnikiem było jej pod dostatkiem, a on próbował w ten sposób zmylić osłabiony marnymi posiłkami żołądek i zabić czas. Gdy woda w czajniku zagotowała się, zalał miętowy napar i ostrożnie chwycił ucho kubka. Ruszył ponownie w stronę pokoju, przechodząc po drodze przed krótki, całkowicie wyłożony drewnem korytarz i przecinając schludny, średnich rozmiarów salon. Kanapa przed kominkiem była rozłożona, spoczywała na niej skołtuniona kołdra i i dwie ułożone na sobie poduszki. Hidan drzemał tam czasami, o ile w ogóle udawało mu się zasnąć. Jego sen zwykle był krótki, niespokojny i wypełniony częstymi pobudkami. Uchylił cicho drzwi pokoju i przeszedł przez próg. Potem zatrzymał się gwałtownie, a kubek z herbatą wypadł mu z rąk. Nie zwracając najmniejszej uwagi na potłuczone naczynia, ani wrzątek rozlany na panelach, w kilku krokach znalazł się przy łóżku.
   Oczy Anayanny były szeroko otwarte, do tej pory zwrócone w stronę sufitu. Gdy przeniosła na niego spojrzenie czerwonych tęczówek, miał wrażenie, jakby zaczął unosić się kilka centymetrów nad podłogą. Nie miał pojęcia, że ulga może być tak cudownym, uskrzydlającym uczuciem, dopóki tony rozczarowania, goryczy, żalu, smutku i gniewu, nie zniknęły, zalane gwałtowną falą spokoju. Opadł na twardy taboret, ledwo rejestrując dokuczliwy ból kręgosłupa.
   Z jej spojrzenia nie dało się niczego wyczytać. Nie wiedział czy ją boli, czy zdaje sobie sprawę z sytuacji, czy jest wesoła, czy zła. Zapobiegawczo postanowił poczekać aż pierwsza się odezwie, wyjątkowo nie chwytając jej ręki, ciągle spoczywającej na pościeli.
Odezwała się po kilku minutach ciszy, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
   - Hej – jej głos był ochrypły i słaby od długiego nieużywania, a on miał ochotę wybuchnąć śmiechem, słysząc to trywialne powitanie.
   - Hej.
   Odwróciła głowę w stronę sufitu, wydając z siebie cichutkie westchnięcie. Potem powoli uniosła prawą rękę do góry, jakby sprawdzając czy jest w stanie nią władać. Pomachała palcami w powietrzu i pozwoliła jej bezwładnie opaść na pościel. Spróbowała podnieść się do siadu, jednak Hidan błyskawicznie zatrzymał ją, kładąc dłoń na jej ramieniu.
   - Leż.
Nie posłuchała go. Oczywiście. Niecierpliwym ruchem zrzuciła z siebie jego rękę i ponowiła ruch, krzywiąc się lekko.
   - Pić mi się chce – wycharczała, widząc jego potępiające spojrzenie.
Pomógł jej usiąść. Przytrzymał jedną rękę na jej plecach, gdy zachwiała się lekko, a drugą podał jej szklankę wody spoczywającą na parapecie. Wypiła ją natychmiast, robiąc dwa wielkie łyki. Potem opadła lekko na pościel, starając się powstrzymać grymas wykrzywiający jej usta.
   - Boli?
   - Trochę – milczała chwilę, patrząc w sufit. – Gdzie w ogóle jesteśmy?
Hidan prychnął pod nosem rozbawiony.
   - Co? – mruknęła, patrząc na niego z wyrzutem.
   - Nic. Po prostu myślałem, że najpierw zapytasz jak to możliwe, że w ogóle żyjesz. Wiesz, zdaje mi się, że jak ostatnio sprawdzałaś, to miałaś w sobie dziurę prawie na wylot i umierałaś mi na kolanach.
   Oczy Anayanny rozszerzyły się, jakby dopiero teraz sobie wszystko uświadomiła. Automatycznie jej ręka powędrowała do piersi, odchyliła rąbek luźnej, czarnej koszulki. Nie wiedziała czego tak naprawdę się spodziewała. Na pewno nie tego, że po ranie nie zostało najmniejszego śladu. A przecież wyraźnie czuła pulsujący ból w klatce piersiowej.
   - Opowiedz mi wszystko – powiedziała w końcu, spoglądając z powrotem na Hidana.
Nikły uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy skupił wzrok na ścianie, nagle nie mogąc na nią patrzeć. Ucisk w gardle wrócił, gdy zaczął sobie wszystko przypominać.
   - Pamiętasz jak rozmawialiśmy na cmentarzu, po tym jak zabiłaś demona? – potwierdziła pomrukiem, więc kontynuował. – To było dokładnie dwa tygodnie temu – znowu zamilkł, gdy rozdziawiła usta w niemym szoku. Dał jej kilka sekund na przyswojenie sobie tej informacji, w końcu skinęła głową. – Kiedy straciłaś przytomność wyniosłem cię z tego cholernego cmentarza i wróciłem do wioski. Większa jej część była spalona, a w centrum walała się masa trupów. Wyważyłem drzwi w jednym z domów na obrzeżach i położyłem cię na łóżku. To właśnie w tym domu teraz jesteśmy. Przez kilka godzin starałem się zatamować krwawienie, a kiedy w końcu mi się udało, zaczęłaś kurewsko gorączkować. Miałaś tak wysoką temperaturę, że chyba niewiele brakowało żeby usmażył ci się mózg. Potem robiłem ci okłady, ale nic się nie działo, to wsadziłem się do wanny z lodowatą wodą. Kiedy gorączka trochę zmalała z powrotem zapakowałem cię do łóżka i narzuciłem na ciebie wszystkie możliwe kołdry bo dostałaś takich dreszczy, że prawie trzęsły się ściany. Zostawiłem cię tylko na chwilę, następnego dnia, żeby wrócić na cmentarz – Hidan urwał, by otrząsnąć się z niechcianych wspomnień. Kiedy odezwał się ponownie, jego głos był dziwnie bezbarwny. – Wiesz, widziałem już dużo trupów. Ale tego widoku nie zapomnę chyba do końca życia. Miałem ze sobą benzynę, po drodze przeglądałem niektóre domy i brałem to co mogło się przydać. Próbowałem znaleźć tego skurwiela, bo Rudy chciał jego głowy, ale został z niego tylko popiół. Reszcie urządziłem masową kremację, smród czuć było nawet tutaj przez kilka dni. Albo tylko tak mi się wydawało. W każdym razie jak wróciłem do wioski, łaziła po niej jakaś typka. Prawie zawału dostałem jak pierwszy raz ją zobaczyłem, aż mnie rwało żeby urwać jej łeb, ale potem zobaczyłem opaskę ninja i apteczkę. Była medic ninem. Jakieś dziesięć minut zajęło mi przekonanie jej, że nie jestem wrogiem, a było to ciężkie biorąc pod uwagę fakt, że próbowała mnie zabić gołymi rękami. Silna była, cholera. Kolejne  piętnaście minut minęło na wmawianiu  jej, że jestem ninja z Kirigakure i jestem tutaj na misji. Domagała się szczegółowego opisu demona i tego co się stało. Potem w końcu kazałem jej się zatkać i poprosiłem o pomoc dla mojej rannej towarzyszki. Znowu minęła chwila zanim się zgodziła i przyprowadziłem jej tutaj. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej gęby, kiedy cię zobaczyła. Jak mnie nie było, znowu zaczęłaś krwawić i gorączkować, byłaś bledsza niż śmierć, a ona twierdziła, że dzieliło cię od niej naprawdę niewiele. Buchał z ciebie gorąc na kilometr, a twoja krew była dosłownie wszędzie. Tak się początkowo wzbraniała, ale potem chyba zwyciężył nad nią jakiś cholerny medyczny instynkt. I całe szczęście w sumie. W sekundzie zdarła z siebie wszystkie te zakrwawione kołdry i moje kulawe opatrunki. Na widok tej pieprzonej rany nawet mi się zrobiło słabo. Zanim się zorientowałem, rozłożyła cały zestaw narzędzi chirurgicznych, wyglądających raczej jak przyrządy do tortur. Mówiła, że nie może tego od razu zasklepić medycznym jutsu, bo masz pogruchotane żebra i odłamki mogą poprzebijać ważne narządy, a nawet dostać się do serca. Rozkroiła cię cholera bardziej i zaczęła w tobie grzebać, a ja kurwa nie mogłem na to patrzeć. Siedziałem w pokoju obok przez jakieś pięć godzin, a ona w końcu wyszła. Była blada, zmęczona i ledwo trzymała się na nogach. Ale w sumie miałem to w dupie. Powiedziała, że operacja się udała, ale jeszcze nic nie wiadomo, bo teraz wszystko zależy od ciebie. Mówiła, że teraz tylko musisz chcieć się obudzić, że musi zwyciężyć twoja wola życia, czy coś. Siedziała tutaj ze mną przez dwa dni, a ja już zdążyłem ją znienawidzić. Wszystko mnie w niej wkurwiało, od różowych włosów, przez brak cycek, na zarozumiałym głosie kończąc. Ale nie zabiłem jej potem przez wdzięczność. Zbijała ci gorączkę jakimiś ziołami i dokładnie zasklepiła ranę, twoja Moc też się przydała. Mnie też opatrzyła, ale niedokładnie bo nie starczyło jej już chakry, całą zużyła na ciebie. Jednej nocy zaczęłaś krzyczeć. Miotałaś się na łóżku, Różowa mówiła, że masz majaki przez gorączkę. Darłaś się i płakałaś, pomogła dopiero któraś z kolei, dawka morfiny. Była pod wrażeniem, mówiła, że jeszcze jedna albo dwie spowodowałyby śmierć. Od tamtego czasu leżałaś nie ruszając się ani o milimetr, czasami się zastanawiałem, czy na pewno jej się te gramy nie pomyliły. Zostawiła mi kroplówkę i kilka woreczków z witaminami, które miałem ci podawać dożylnie raz dziennie. A potem wróciła bodajże do Konohy, nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie pomogła dwom członkom Akatsuki.. Gdyby tylko wiedziała – zakończył swój monolog bladym uśmiechem, chociaż obrazy Anayanny, z rozjątrzoną raną, z długimi włosami posklejanymi krwią i sinymi ustami, miały prawdopodobnie nawiedzać go jeszcze długo.

*

   Kolejne cztery dni zajęło jej prawie całkowite powrócenie do zdrowia. Dużo spała, albo przynajmniej leżała, bo Hidan prawie siłą wciskał ją do łóżka i nakrywał stertą pierzyn. Ale kiedy czasami wychodził, by poszukać w ocalałych domach czegoś zjadliwego, wymykała się z łóżka i wychodziła z pokoju. Przechodziła przez salon i zatrzymywała się w korytarzu. Stawała przed drzwiami na przeciwko kuchni i wahała się chwilę, zanim w końcu naciskała klamkę. Potem otwierała drzwi i wchodziła do ciemnego, małego pomieszczenia. Rolety w oknach były szczelnie zasłonięte, a łóżko spod ściany, przesunięte na środek. Pokój wyglądał jakby dokonano w nim brutalnej rzezi. Większa część podłogi zalana była krwią, która już dawno wsiąkła w głąb panel, zakrzepła i poczerniała.  W kącie piętrzył się stos materiałów i kocy, sztywnych od zaschniętej juchy. Prześcieradło na łóżku było wygniecione, jakby przed chwilą ktoś na nim leżał. Ale nikt tego nie robił od kilkunastu dni, bo było to łóżko, na którym została operowana. Hidan powtórzył jej kilka słów medic nina, które udało mu się zapamiętać. Dziewczyna mówiła, że to prawdziwy cud, że akurat się tutaj znalazła. Że wystarczyłoby zaledwie kilka godzin, by wykrwawiła się na śmierć, została zabita przez wysoką temperaturę, albo odłamki żeber. Anayanna czuła się naprawdę dziwnie stojąc w tym pokoju, otoczona własną krwią i świadomością tego, jak niewiele brakowało. Umarłaby. Nawet nie będąc tego świadomą, nie czując bólu i pozostając nieprzytomną przez cały czas, dopóki jej serce nie przestałoby bić.
Usiadła na skraju łóżka, wzrok kierując na jedną z większych plam na podłodze.
   Nie potrafiła się z tym pogodzić. Zabijała wielokrotnie, ale na myśl o własnej śmierci ogarniało ją irracjonalne przerażenie. Z drugiej strony miała ochotę się zaśmiać. Tak samolubnie odbierała ludzkie życia, nie przejmując się tym, że jej ofiary mogły się czuć podobnie do niej. A teraz, kiedy sama prawie umarła, nie mogła praktycznie żyć z myślą, że tak łatwo może zginąć. Gdy tylko zamykała oczy, stawały przed nią obrazy wykrzywionej szaleńczo twarzy demona, jego ociekającego żrącym jadem jęzora i wirujących ślepi. Widziała ponure, zaniedbane cmentarzysko, posąg Kosiarza bez twarzy i zniszczone nagrobki. Ludzi kluczących między nimi, ubezwłasnowolnionych, martwych chociaż ciągle walczących, nie dla własnej sprawy a dla uciechy potwora. Widziała ich puste, matowe oczy, gdy oderwane od tułowia głowy toczyły się po rozmokłej ściółce. Widziała gęstniejącą mgłę, mnóstwo krwi i rękę demona, wbijającą się w jej ciało. Widziała fioletowe oczy Hidana, czuła paraliżujący ból i słyszała jego głos, nakazujący jej żyć, jego gniew pomieszany z rozpaczą.
   - Hej, nie myśl o tym..
   Zdała sobie sprawę z tego, jak mocno zaciska pięści na prześcieradle. Paznokcie boleśnie wbiły jej się w skórę. Równie mocno zagryzała wargę, a jej policzki były wilgotne. Gwałtownym gestem wytarła oczy, ale to nie powstrzymało kolejnej fali wylewających się z nich łez.
Hidan, opierający się do tej pory o framugę drzwi, wszedł do środka i stanął nad nią, chwytając jej rękę i podnosząc ją z łóżka.
   Dawno nie czuła się taka mała i nic nie znacząca, jak teraz stojąc przed nim i czując na sobie jego uważne spojrzenie. Spuściła wzrok, niepotrzebnie ocierając policzki. Zaledwie kilka sekund później kolejne łzy skapnęły z jej drżącego podbródka na podłogę.
   - Nie poznaję cię.. – szepnął, gwałtownym gestem obejmując ją i przyciągając do siebie.
Zamrugała kilkakrotnie z zaskoczeniem, gdzieś tam resztkami dawnej siebie przyznając mu całkowitą rację. Potem oswobodziła ręce przyciśnięte do tej pory do klatki piersiowej i również go objęła, chowając twarz w materiale jego koszulki i zanosząc się głośnym, histerycznym szlochem.

*


   Następnego dnia w południe stali na głównej drodze wioski, w miejscu gdzie kilkanaście dni temu spotkali demonicznego niemowlaka. Teraz, po tym wszystkim, mieli wrażenie jakby minęły wieki. Hidan rzucił przed siebie pusty kanister po benzynie i wyciągnął z kieszeni zapałki. Nie zdążył wyciągnąć nawet jednej, gdy Anayanna wyjęła mu je z rąk i milcząc, zapaliła jedną. Chwilę wpatrywała się w drgający płomyczek, a potem upuściła zapałkę na drewnianą werandę najbliższego domu. Odwróciła się i ruszyła w stronę zniszczonych bram wioski. Nie musiała długo czekać, by usłyszeć za sobą kroki Hidana i szalejące płomienie. 







________________

Siema misiaczki. 
Prawie płakałam pisząc początek rozdziału, nieskromnie powiem - mam nadzieję, że wy też ♥

Ostatnio tak mnie wzięło na przeczytanie całego opka jeszcze raz.. i muszę przyznać, że jestem trochę przerażona xD co to zachwytów nad pięknością Anayanny było w tych początkowych rozdziałach.. no cóż trochę przesadzałam i widzę to dopiero teraz.. ważne że w ogóle. Ogólnie wszystkie te rozdziały przed misją z Hidanem wydają mi się takie.. płytkie. Może dlatego, że pisałam je na długo przed założeniem bloga w ogóle, a trochę już faktycznie czasu minęło. W każdym razie teraz staram się ja mogę ^^
A no i na moim hogwarckim blogu pojawił się wczoraj 2 rozdział [alyssa-adams.blogspot.com]

Pozdrawiam, buziaki ;3

19 komentarzy:

  1. Nie wierzę, że to piszę, ale nosz...oni są tacy słodcy <3 . Ta...muszę mieć coś zrytego we łbie. :D :D Nie, bo aż sobie pomyślę, że Psychopacie Hidanowi zacznie zależeć na Psychopatce Anayannie. Jeszcze biglovestory diabłów tu stworzysz. Aż zapomniałam o Itachim (też nie wiedziałam, że tak można o_O ). Och, mój Itachi. :3 Dobra, nie jestem w stanie nic bardziej logicznego napisać, więc to Cię musi zadowolić za ten i poprzedni rozdział (gomenne, gomenne, gomenne ! ;_; ). Mata ne.

    PS. Jak widać na załączonym obrazku - ŻYJĘ, w porównaniu do mojego bloga. ;__; ;__; ;__;

    OdpowiedzUsuń
  2. tsaa ja wcale nie płakałam, żeby mi tutaj spekulacji nie było! Ehh no nic, nie mam dzisiaj jakoś weny na pisanie komentarza, więc będzie on bardzo króciutki ^^
    aww no słodko było, kochana ^^♥ A ta końcówka? Świetna była kochana! Zazdroszczę talentu do pisania noo..... ahhh ^^
    eiii ty masz tam jakiegoś innego bloga i ja nic o tym nie wiem?! Czy ty dziecko chcesz rózgę na święta czy co? No nic, paczę już na niego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam mamo, obiecuję się poprawić :D i nie, nie mówię tego tylko ze względu na to, że na święta chcę prezenty xd

      Usuń
  3. Dobra. Spróbuję jakoś się ogarnąć po tym rozdziale i napisać coś sensownego.
    Czytam sobie początek, czytam... i się zastanawiam, czy to Hidan czy Itachi. Powiem Ci, że się mega ucieszyłam, gdy się okazało, że to nasz Jashinista ♥ Tyle było w tym emocji, biedny, trzymający Anę za rękę, wreszcie mu na kimś zależy... prawie się pobeczałam, serio.
    Potem się Anayanna budzi, to wszystko mi się wydawało takie słodkie, Hidan się o nią mega troszczy, ale mimowolnie się zaśmiałam, kiedy wspomniał o Sakurze "Wszystko mnie w niej wkurwiało, od różowych włosów, przez brak cycek, na zarozumiałym głosie kończąc." Oczywiście Hidanku, brak cycek, jak przykro :c
    A potem, jak Ana płakała w tych jego objęciach...
    Ale serio, to jest jak na razie najlepszy rozdział. Tyle w tym wszystkim emocji, że mnie prawie rozrywa, no. I nie wierzę w to, co teraz napiszę, ale chyba teraz bardziej dopinguję Hidana, niż Itachiego. :D
    Umiliłaś mi wieczór, więc dziękuję bardzo :3
    Pozdrawiam, weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tak właśnie myślałam, że was zmylę tym kto to w końcu rozpacza nad Aną xD
      Hidan by pewnie wolał żeby to taka Hinata była medycznym ninja no ale cóż.. nie można mieć wszystkiego xD
      DZIĘKUJE, naprawdę ♥
      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń
  4. Myślę ,że u każdego czytelnika wywołałaś tyle emocji ,że sobie nawet nie wyobrażasz. Miło ,że wreszcie znalazł się ktoś kto nie robi z Hidana popieprzonego psychola ,który chce wyruchać wszystko co się rusza. (przynajmniej w tym rozdziale tak nie było hahahah) Jak większość ryczałam , ryczałam i ryczałam. Nawet jak nie chciałam to łzy ciekły mi po policzkach. Tak jak napisała ermentiss xo ,że dopinguje Hidanowi ,a nie Itachiemu. Całkowicie się z nią zgadzam. . I to jak przytulił ją na koniec. <333 Matko nawet nie wiesz jak bardzo kocham twoje opowiadanie. Można się pośmiać, można się popłakać. I szczerze przepraszam za to stwierdzenie ,ale momentami było mi niedobrze jak opisywałaś walkę. No bo kurde. Na sam widok krwi mdleję , a co dopiero czytać o odcinanych głowach. xD Ale jedno powiem kończąc tym swój komentarz. KOCHAM JAK PISZESZ! Na serio.
    Pozdrawiam Marina. c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, nowa kochana czytelniczka ♥
      Strasznie się cisze, że się podobało :D

      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  5. karcę Cię, Anayanno - tyle czasu bez słowa czy masz coś nowego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj kochanie ;* ależ oczywiście, że nadal cię kocham <3 ostatnio niestety się zapuściłam i musiałam nadrabiać… spokojnie, jestem twą stałą czytelniczką i cię nie opuszczę, aż mnie nie zamkną w psychiatryku <33 czyli (mam nadzieję) jeszcze nie teraz xD póki pamiętam to ci odpowiem – dziewczyna Hidana – nie wiem xD jak chcesz możesz nią być ty :3 wprowadzę cię do opowiadania xD
    Przechodząc do sedna sprawy – arcy zajebisty rozdział, nie płakałam – twarda baba ze mnie – ale mnie poruszył ten wątek, a podkłady… no jejku, jak tu się nie wzruszyć, czytając te czułe zachowanie Hidanka ♥ na serio, tak to tylko on potrafi, znaczy wiesz jak kto inny się tak ładnie zachowuje – to jest po prostu słodkie, ale jak robi to HIDAN to już człowiek jest pod takim wrażeniem, że normalnie nie ogarnia tylko go kocha xD więc jak wiadomo lub się domyślasz, fragment chwycił mnie za serce, i rozgrzał je na tyle bym mogła zdjąć bluzę :P
    O jejku, o jejku, jak on się cieszył, gdy ujrzał jak Anayanna się budzi, uwielbiam takie pałające ciepłem wątki ♥ w ogóle, uspokój się >.< zajebiste romans-wątki, zajebiste horror-wątki, zajebiste dramat-wątki… i czym ja cię potem mam zadowolić w opo, nawet komediowe wstawki masz zajebiste… :( eh, zazdrość mnie ogarnia no! xD wracając, ten jej powrót do przytomności, próba ogarnięcia, jakie to było prawdziwe! ;D naprawdę, cenie sobie realizm w opowiadaniach, w sensie te scenki życiowe, nie to, że to inny świat itd. oj wiesz o co mi chodzi xD potem ten NAJDŁUŻSZY MONOLOG EVER xD Hidan naprawdę potrafi opowiadać i to ze szczegółami ;D rozjebał mnie jak opowiadał o różowej (jak mniemam, Sakurze) że go wkurwia, bo między innymi nie ma cycków xD ale te opisy, że krwawiła, że gorączkowała, że krzyczała po nocach – jezu, jezu to musiało być okropne .___. No i Hidan się trupami przejął, zapachem zgnilizny… to takie ludzkie, jak na masochistycznego Jashiniste :P
    Scenka z próbą wydobrzenia też miała w sobie coś pięknego, Hidanek taki opiekuńczy, nie pozwalał jej wstać z łóżka i w ogóle <3 a potem, jak ją przyłapał na jakiś schadzkach po domu i tak czule się do niej odnosił i, i ją przytulił i wypłakała mu się do ramienia <333 ni chuja, żądam byś ich spiknęła <3
    Potem już wracają do organizacji, no jakiś opierdol od lidera się szykuję – brak głowy potwora, tyle dni nieobecności :P :P no ja czekam na to bardzo <3
    W ogóle, jak już tak wspomniałaś o opowiadaniu od początku to… 6tak zauważyłam jak bardzo zmieniłaś jej charakter, no bo najpierw tryskała radością, potem zmroczniała ale była rozrywkowa (imprezy, narkotyki), a teraz taka pusta, w sensie takim „mam wyjebane na swoje życie” chyba, że coś źle zinterpretowałam xD
    No to tyle, na dniach nadrobię drugiego bloga ;D
    Czekam na następny rozdzialik ;*
    Życzę BIG weny ;D trzymaj się ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurva, tak zgłaszam się na ochotniczkę do bycia dziewczyną Hidana xD zawsze i wszędzie
      Starałam się jak mogłam żeby nie wyszło ZA przesłodzone, no bo jakby nie patrzeć to jednak ciągle jest Hidan, ale też chciałam żeby było.. no takie trochę rozczulające.
      Jashinie weź, przez ciebie się rumienię xD dziękuję ♥
      Już trzecia osoba która żąda AnaHida ;__; a Itaś smuta. Dobra, tak serrio to teraz sama nie wiem xD
      No z tym charakterem to w sumie racja, a jeszcze tyle opowiadania przed nami, że pewnie zmieni się nawet bardziej xD

      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Już od pewnego czasu czytam Twoje opowiadanie, ale tak jakoś nigdy nie miałam odwagi czegoś napisać. Postanowiłam to jednak zmienić i od razu mówię, że od teraz będę komentować każdy rozdział.

    Scenka z Hidanem była sloooooodka ;3 Niestety, ja trwam dzielnie przy boku Itasia i chcę, żeby to z nim była Ana. Ale ja przecież nie mam tu nic do gadania. Cóż, zobaczy się ^^'

    Weny Ci życzę

    Angel Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwagę i bardzo ją doceniam <3
      Widzę, że jako jedna z nielicznych ciągle jednak pozostajesz w Team Itachi.. no niestety nie mogę zdradzić czy słusznie czy nie :D

      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń
  9. Gomen, gomen, gomen, gomen ;___; Jezu, ostatnio wszystkie komentarze zaczynam od tego, Boże, tak bardzo się staczam ;_; wiesz, jeśli kiedyś się spotkamy czy coś, to błagam, jebnij mi porządnego liścia w mordę xD Mówię serio, jebnij xD Albo daj mi piątkę. W twarz. Krzesłem. Elektrycznym.
    Ogólnie rozdział przeczytałam już jakieś dwa dni temu, ale ponieważ był to rozdział tak mega wyjebisty, tak cudowny, tak przepiękny, tak poruszający, tak bardzo przyprawiający mnie o ciary, no toteż dlatego właśnie nie mogłam go od razu skomentować. Ponieważ takie dzieło wymaga porządnego, równie dobrego komentarza. Albo chociaż trochę tak dobrego. Teraz to ja zamierzam wzbić się na wyżyny komentatorstwa, jednak ze względu na dosyć późną porę boję się, że nie dam rady cię przebić :3 Ale jeszcze zobaczymy… :3
    A jak już o tym mowa… no, to zacznę tak ogólnie. No, Anayanna, powiem ci, że po tym rozdziale naprawdę trudno będzie ci napisać coś, co mogłoby to przebić. Tak sobie myślę, że to jeden z najlepszych, a w sumie chyba najlepszy twój rozdział. W poprzednich było jakieś 100% zajebistości, tutaj z kolei… szukam na klawiaturze tej poziomej ósemki oznaczającej nieskończoność, ale nie znalazłam :< Smuteczek :< Tak czy siak, wiedz, że procent zajebistości nie zmieściłby się w tym komentarzu. Bo ten rozdział, to było naprawdę, naprawdę coś zajebiście wielkiego *-*
    No dobra, od początku jednak, aby niczego nie pominąć. Boże, ten opis całej sytuacji i tych wszystkich emocji z perspektywy Hidana… chyba po raz pierwszy w życiu brak mi słów w komentarzu, bo cokolwiek napiszę to i tak nie wystarczy, żeby napisać o co mi chodzi xD Dobra, no to mówiąc najprościej, poruszył mnie w chuj. Zwłaszcza, że tak na samym początku nie pisałaś wprost „Hidan był smutny” „Hidanowi bardzo zależało”, ale dawałaś to znać czytelnikowi w taki pośredni sposób, np. właśnie tym napisaniem, że taboret jeszcze nie ostygł, albo że chwytał jej lodowatą dłoń *-* Twoje opowiadania powinny być w szkolnych podręcznikach, kurwa, czytałabym jak pojebana. Albo twoje opowiadania powinny być lekturami, tak! Nie dość, że są wciągające, to do tego hmm… tak profesjonalnie napisane… kurwa, wiesz, o co mi chodzi xD Mam na myśli, że twój styl, twoje pióro jest takie naprawdę w chuj dobre i naprawdę znasz się na rzeczy :3
    No i do tego muzyka… to był błąd, że ją włączyłam, bo całą tą sytuację odczuwałam miliard razy bardziej i jeszcze bardziej się wczuwałam ;__; widzisz te łzy? ;___; tak, poryczałam się ;___; Rany, to chyba jedyne opowiadanie, które nie jest o umierających pieskach i które doprowadziło mnie do łez, serio xD Czuj się dumna xD

    OdpowiedzUsuń
  10. No i jeszcze raz wrócę do tego „pośredniego” jak to nazwałam opisu, bo był naprawdę, naprawdę genialny. Właśnie ten opis takich fizycznych rzeczy, że szczypały go oczy, że chwytał jej dłoń, że przełykał ślinę – właśnie to wszystko sprawia, że ten rozdział, a przynajmniej początek, jest taki poruszający. Gdyby to było wypracowanie na polski, napisałabym, że użycie właśnie takiego zabiegu stylistycznego wpływa na bogaty wydźwięk treści xD Ohh tak, o twoich opowiadaniach mogłabym pisać wypracowania… :3
    W ogóle Hidan jest w tym rozdziale taki cudownie ludzki, jak miło wreszcie wiedzieć co się dzieje pod tym jego łbem. Kiedy mówiłaś, że poprawisz ich relacje nie sądziłam, że aż tak mocno xD Ale to dobrze, dobrze, wspaniale się czytało, jak temu Hidanowi, który w sumie dotąd tylko zabijał i dbał tylko o siebie, zaczyna zależeć na obcym człowieku. I to w dodatku mojej Anie. Gdyby nie silna, niezwyciężalna miłość do Itachiego, to kibicowałabym teraz gorąco, aby to Hidan był z Aną :3 a widzę, że teraz się zastanawiasz, z kim ma dziewczyna być. No to Amane tak ci cichutko podszepnie, że jednak z Itasiem, ale to do ciebie należy decyzja ^^ Tak czy inaczej, i tak będę to czytać :3
    Zaprezentuję ci teraz, jak wyglądało u mnie czytanie tego rozdziału: *broda drży, szklane oczy* jezuuuuuu, jak on się o nią troszczy… *chlip chlip* boże, dlaczego ona się nie budzi…. *chusteczka, dmuchanie nosa* kurwa, ale jestem żałosna…… *siostra przychodzi i pyta czy ryczę* nie, spierdalaj, mam katar! Jezuuu…. Biedny Hidan… biedna Ana… - no tak to mniej więcej wyglądało
    Wracając do niego – kiedy już tak się wczułam w jego postać i w ogóle w jego sytuację, to udzielił mi się ten nastrój czekania i takiego napięcia tak bardzo, że sama do końca nie byłam pewna, czy Ana się obudzi czy też nie :O Niby oczywiste, że się obudzi, w końcu główna bohaterka, niby niedługo, no ale kurwa, nie wiem jak to zrobiłaś, ale sama zaczynałam wątpić xD ta cała perspektywa Hidana była taka prawdziwa, taka rzeczywista…
    No i ten moment kiedy się przebudziła! Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu! Czułam się normalnie perfidnie jak Hidan, w życiu nie pomyślałabym, że jakakolwiek twórczość pisarska wywoła we mnie takie emocje, serio xD Zazwyczaj to na filmach ryczę, a nie przy czytaniu czegoś, a tu proszę.
    No więc przebudzenie. No więc opowieść Hidana. No więc nie wiem czy celowo czy nie, ale ta część była zajebiście śmieszna (w tym pozytywnym sensie of kors) i sprawiła, że śmiałam się jak głupia. Hidan i jego sposób opowiadania i komentowania poważnych sytuacji w ten swój hidanowski sposób… no kurwa, to jest coś pięknego :D To o Sakurze i jej braku cycków jako powodu do nielubienia jest absolutnym mistrzem i mnie rozpierdoliło :D Ale było jeszcze dużo zajebistych fragmentów :3 „Miałaś tak wysoką temperaturę, że chyba niewiele brakowało żeby usmażył ci się mózg” na przykład ten :D:D:D „dostałaś takich dreszczy, że prawie trzęsły się ściany” i ten też :D:D:D „Reszcie urządziłem masową kremację” i ten :D:D:D:D (btw wyrażenie masowa kremacja na stałe weszło do mojego słownika xD) „cały zestaw narzędzi chirurgicznych, wyglądających raczej jak przyrządy do tortur” o i ten! No dobra, ogólnie cała wypowiedź Hidana xD Tak, to był zajebisty przerywnik <3
    No i na koniec taka wisienka na torcie – przemyślenia Anayanny na temat śmierci *-*Jezu, przez ciebie też zaczęłam snuć jakieś przemyślenia na ten temat i cały kolejny dzień spędziłam na zastanawianiu się nad śmiercią xD i od razu przychodzą mi słowa jakiejś piosenki, już nawet nie pamiętam jakiej: because death is just so full and man so small… A tak poza tym ujęło mnie strasznie, że Anayanna jest na tyle… hmm, ludzka, żeby no zwyczajnie bać się śmierci. To mnie jakoś tak krzepi xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wtedy to już mnie całkiem zabiłaś. O rrrrrany, to był jeden z najsłodszych (ale UWAGA: nie przesłodzonych) momentów ever <3 No właśnie, udało ci się zrobić najtrudniejszą rzecz, a przynajmniej dla mnie w opowiadaniu – zrobić słodką scenę bez utracenia charakteru postaci. Rany to było takie przecudowne, jak on ją przygarnął do siebie, a potem ona sama go przytuliła i tak bardzo się rozpłakała *-*cudny fragment.
      No to jeszcze rzucę parę słów o, jak to się profesjonalnie mówi, miejscu akcji *-* Takie martwe miasto, puste domy, większość rozwalona, ani żywego ducha w okolicy, bo wszyscy są spaleni na cmentarzu… rany, kocham takie postapokaliptyczne klimaty <3 prawie jak po apokalipsie zombie xD moja krwiożercza strona mnie jest niezwykle zadowolona xD
      Trochę w tym komentarzu bardziej rozpisałam się nad twoim pisaniem niż nad samą fabułą, no ale kurczę *-* ten rozdział tak pięknie odzwierciedlał twój cudowny talent pisarski, że zakochuję się w nim jeszcze bardziej i bardziej <3
      Jezu i następny rozdział, już się nie mogę doczekać *-* Jestem cholernie ciekawa, jakie teraz będą ich stosunki między sobą i co wymyślisz jeszcze z tym Itasiem i Hidanem :3 Tradycyjnie więc weny i kocham z całego serca ;*
      PS: W odpowiedzi na twój komentarz u mnie – Ja, ja, ja, ja chcę! Zawsze chciałam być facetem xD

      Usuń
    2. omujborze..
      ♥ !NAJPIĘKNIEJSZY KOMENTARZ EVER! ♥
      Po przeczytaniu tego nawet nie wiem co powiedzieć, brak mi słów, wyczerpałaś pokłady mojej miłości na następne dwa tygodnie..
      Po prostu kocham najmocniej na świecie ♥

      Usuń

Mile widziane wszelkie sugestie, pochwały, nagany i ogólnie Wasze opinie na temat bloga. Bardzo miło jest przeczytać, że ktoś docenia moją pracę i wyraża to w komentarzu, dlatego za każdą notkę szczerze dziękuję ;3